Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 75


Mediolan jest urzekający a mój mąż ciągle tak samo romantyczny jak 14 lat temu :)

Cztery dni biegania (człowiek chce wszystko zdążyć zobaczyć, bo może nastepnym razem już nie przyjedzie) w upale 36 stopni C a ja jestem szczęśliwa jak dziecko. Warto było mimo, że czuję, że waga poszybowała w górę.  Musiała. Nie dość, że tylko wczesne śniadanie i późna obiadokolacja to jeszcze bynajmniej nie dietetyczna tylko prawdziwie włoska aaaa i jeszcze w środku dnia prawdziwe włoskie lody :)))) i jeszcze litr włoskiej kawy i jeszcze litr włoskiego wina i jeszcze...

Kilo w górę jak nic. Ale nawet jak zobaczę z powrotem 6 z przodu to i tak się nie załamię, bo trzeba sobie priorytety wyznaczać - w końcu 14 rocznica ślubu w Mediolanie - bezcenne !!!.  Tyle, że chyba już nie mam wątpliwości, że dietę będzie trzeba na kolejne trzy miesiące wykupić :(  Nawet jeśli dojście do 50kg miałoby mi zająć czas do końca roku to przecież i tak będzie gigantyczny sukces. A może i lepiej tak wolniej?

Jutro się wszysko okaże. Na pewno dam znać.

 

 

  • AnnetteS

    AnnetteS

    5 sierpnia 2012, 11:08

    No pewnie ze tak, nie mozna dac sie zwariowac. Mnie czekaja dwa wyjazdy, jeden do rodziny w sierpniu, a drugi - plazowe wakacjie - i tez zamierzam sobie popuscic troche. Oh Mediolan - brzmu kuszaco :)