Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wkurzajacy dzien.


Rano waga powitala mnie 104,10 kg.To jakos przebolalam,tlumaczac sobie ze kiedys bedzie lepiej.Moze juz za tydzien bede mogla zmienic wage na pasku na nizsza.Pozniej bieganie po urzedach poszlo i bezproblemowo i szybko.A pozniej sie zaczeło.Najpierw wojna z mezem o o dokumenty ,ktore wyslalam mailem.W jednym liscie wyslalam 3 zalaczniki i (chyba kobieta) odbiorca twierdzi ze otrzymal tylko 2.Oczywiscie wedlug meza to moja wina. Musialam wracac do domu 10 km zeby wyslac jeszcze raz co calkowicie zepsulo moje plany.Dodatkowo dowiedzialam sie ze kolezanka obrabia mi tylek wiedzac doskonale ze wszystko do mnie dotrze.Tej "kolezance" juz podziekuje!Od dzisiaj juz nie istnieje.Nie mam dla niej czasu i nie bede sie tlumaczyla dlaczego.Nie powiem jej o co chodzi bo zrobi awanture tamtej osobie.Nie dlatego ze sie boje tylko jest to starsza osoba po kilku zawalach.Nie potrzebuje zeby sie przejmowala pierdolami.Zreszta juz dawno stwierdzilam ze "kolezanka "dziala jak wampir energetyczny i po spotkaniu z nia brak mi checi do zycia.Tak, wiec nie bede za nia tesknila.Zlosc wyladowalam na stepperku .