Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Potluck, czyli impreza koszyczkowa w pracy.


Odchodzil dzis kolega z dzialu, i z tej okazji zrobilismy mu lunch koszyczkowy. Ja przynioslam miniaturowe pity oraz hummus. Mialam ambicje zjesc dietetycznie. Nie bardzo mi to wyszlo. Jeden facet przyniosl przepyszne samosa, inna laska salatke z ziemniakow, ktos tam jeszcze gyoza. Opanowalam sie na tyle, ze wzielam po 1 sztuce tylko rzeczy ktore lubilam, nie kuszac sie na podjadanie kostek serow, krakersow czy jakichs tam ciastek. Dopelnilam talerz malymi marchewkami, i szczerze mowiac – zjadlam tylko polowe! Na deser zamowilismy mu tort lodowy, zjadlam maly kawalek, wypilam przy tym litr wody – nie jest zle ;)

Dzis nie bylo moich gier zespolowych, bo druzyna sie rozjechala na weekend jakos. Wieczor/noc na kanapie z serialem Nashville ... (alkohol)

  • corros

    corros

    27 lipca 2014, 08:40

    dobrze że nie objadłąś się super. udanej niedzieli