Z samego rana na działkę, dojechaliśmy przed 9, nikogo w okolicy, cichutko,cieplutko. Kwiaty wołały o wodę, potem poszliśmy na krótki spacer. Krótki, bo wizyta w lesie dotyczyła kurek, ale nie ma jeszcze w naszej okolicy. Ostatni płot został pomalowany,działka nabrała nowego uroku. Kwiaty przycięte, podlane, czas na odpoczynek. Kolejny raz zagłębiłam się w Teren Prywatny Barbary Kosmowskiej . Rozśmiesza mnie ta książka do łez swą prawdą o ludziach zbyt ( zbyt pewnych siebie, zarozumiałych, zbyt głupich aby dostrzec innych). Na obiad zrobiłam makaron z bobem i szynka szwarcwaldzką podsmażaną, z parmezanem, do tego mizeria. Pycha! To wykorzystanie resztek z dnia poprzedniego. Mąż stwierdził, że jestem mistrzynią w przyrządzaniu posiłków z niczego.
zlotonaniebie
20 czerwca 2017, 20:33Popieram Twojego męża:) Dobrze, że to pora wieczorna i nie mam w domu świeżego bobu, bo nie wiem jak by się to skończyło:)