Pojechaliśmy nad jezioro, bo pogoda taka ładna w mieście. Miał być długi spacer z kijkami, pożegnanie z lasem. Ale tam było o 4 stopnie mniej, zimno, deszczowo. Na szczęście byli znajomi w swoim domku, ciepłym, z kominkiem rozprowadzającym ciepło. Wprosiliśmy się na kawę, zanieśliśmy kupione po drodze ciasto. Tam cieplutko, gospodarze przemili, rozmowa wartko się toczyła, bez przymusu i wymyślania tematów. Posiedzieliśmy godzinkę, aby nie zanudzić swoim towarzystwem, i poszliśmy na spacer. Wprawdzie nie tak długi jak zamierzaliśmy, pogoda nie pozwoliła na dłużej. Posępność okolicy o tej porze roku, smutek i brak infrastruktury potwierdziły nasze upodobanie do mieszkania w mieście. Znam coraz więcej osób, które po euforii posiadania domu za miastem, wracają z powodu długich dojazdów, braku udogodnień w okolicy, smutku i szarości poza sezonem, długich i ciężkich zim. Niedaleko naszej działki inni znajomi postawili dom. Na początku imprezy za imprezami, tłumy gości. Znudziło się to po 2 latach, teraz muszą namawiać gorąco, aby goście przyjechali. Sami, nudzą się ze sobą, dom coraz bardziej zaniedbany , z ich cudeńka stał się ciężarem. I tak bywa, gdy decyzja nie została przemyślana. Nie każdy nadaje się do mieszkania za miastem, w domu, o który trzeba dbać. Po dzisiejszej wyprawie z ochotą wróciliśmy do domu, do miasta, bo tu jest nasze miejsce.
Magdalena762013
8 października 2017, 19:31Fajne spostrzeżenia. Ale Wy macie szczęście za miastem bywać, a w mieście mieszkać.
zlotonaniebie
8 października 2017, 15:16Nie ma jednego rozwiązania dla wszystkich. Jedni lubią mieszkanie w bloku a inni w tym bloku dostają klaustrofobii. Dla jednych książka, spacer ,kino wystarcza inni potrzebują posiedzieć w cieniu własnej jabłoni. Chyba nie ma idealnego rozwiązania. Każdy adres ma plusy i minusy, trzeba wybrać dla siebie ten, który ma więcej plusów:)
Campanulla
9 października 2017, 11:36Też tak uważam, nic na siłę , nie w pogoni za modą.