Po śniadaniu na cmentarz. Dziś teściowa obchodziłaby imieniny. Pogoda cudowna, ciepło, słonecznie, jeszcze ostatnie kasztany udało się zebrać. Na grobach liści ogrom, zebraliśmy sporo. Potem spacer, w drodze powrotnej umówiłam się na pedicure na poniedziałek. Chwilka w domu przy kawie, obiad , i do rodziców, na imieniny Mamy. Pojechaliśmy wcześniej, aby wszystko przygotować, tzn. wyłożyć ciasto na talerze, przygotować owoce, talerze, sztućce, filiżanki, sam stół. Był brat, bratowa, dwóch bratanków, trójka wnucząt brata, w tym miesięczny noworodek i pies. U rodziców upał, kaloryfery odkręcone na maksa, okna zamknięte, ciężko było. Takie spotkania to jeden wielki chaos, bałagan i zamieszanie. Po imprezie pochowałam, wstawiłam do zmywarki, złożyliśmy stół, posprzątaliśmy co się dało, bo tak trzeba było. Rodzice naprawdę nie dają sobie już rady i te wizyty są dla nich męczące. Na szczęście już jest po, Mama zmęczona zapowiedziała, że zaraz kładzie się do łóżka. Kolejna akcja goście to 1 listopad, ale to u nas i według moich reguł. Aktualnie rozmyślam nad menu na ten czas. A na wtorek najbliższy planuję wyjazd za miasto, może jeszcze jakieś grzyby?
zlotonaniebie
16 października 2017, 07:11To chyba u wszystkich mam tak gorąco w domu. Potrzebują tego, nie ma się co dziwić. Imieninowy rozgardiasz niby duży, ale dobrze że są rodzice i jest spotkanie. Kiedyś z przyjemnością będziesz to wspominała
Campanulla
16 października 2017, 19:05Wspominam z przyjemnością lata, gdy rodzice byli sprawni, pelni empatii
Magdalena762013
15 października 2017, 19:37Czyli niedziela pełna emocji i dość intensywna. Jutro masz jasne zajęcia. A kaloryferów u rodzicow nie dało sie ukradkiem zakręcić?