Cukier wrócił na miejsce, czyli jest ok. To jakiś wybryk natury był i tyle. Ale wzięłam to sobie do serca i jestem ostrożna. Słodycze odstawiłam, pieczywo tylko ciemne i w ilościach minimalnych. Dużo piję, z owoców wolę najbardziej gruszki , sporo warzyw, powtarzam ryby w tygodniu, itp. Dziś na obiad kasza gryczana z pieczarkami, zupa krem dyniowa i babeczka z cukinią. Po obiedzie koniecznie herbata zielona . Ruchu mam wystarczającą ilość , bo codziennie pokonuje ok. 7-8 km, a dodatkowo jakieś zajęcia na UTW, wyjście kulturalne, domowe zawirowania. Wczoraj rozmowa z ojcem, ustaliliśmy, że raz w tygodniu będę im gotować, a przy okazji cos tam innego zrobię. Zobaczymy jak to wypali. . Dziś wieczorem koncert Mariusza Lubomskiego, ciesze się , bo lubię go słuchać. Pogoda wspaniała na wędrówki, chociaż wieje nieźle. Dzięki wiatrowi nie ma chmur i nawet słońce lekko przyświeca. Mąż rano pojechał na cmentarz czyścić nagrobki. POwtórka będzie pewnie we wtorek, ale cóż zrobic, taki klimat!
Magdalena762013
26 października 2017, 21:33Dobrze, ze pilnujesz diety na wszelki wypadek.
zlotonaniebie
26 października 2017, 14:22Ja wyrzuciłam owsianki które jadłam na śniadanie, bo one mi robiły największy bałagan. Węgle najczęściej na obiad w postaci kasz, czasem wpadnie jakaś żytnia kromka chleba. Ale z umiarem. I dla mnie jest tak najlepiej. Dobrze, że opanowałaś cukier .