Dziś powoli zaczęliśmy pakować ozdoby świąteczne. Trochę żal, ale tak wypada w związku z naszym wyjazdem. Obiecaliśmy sobie natomiast, że w tym roku , począwszy od 6 grudnia, będziemy co kilka dni dodawać jakąś ozdobę, aby nacieszyć się dłużej. Wczoraj oglądałam film na Ale kino+ o problemie narkotykowym w USA, o walce z mafią. Od razu pomyślałam o nieżyjącym , znanym mi narkomanie, o jego rodzicach zrozpaczonych, gdy chłopak staczał się coraz niżej. Facet wyszedł z tego zniszczony i przegrany, z rozpaczą w oczach, że tyle stracił. Nałóg i tak zabrał go w inny sposób. Może dlatego znów miałam bezsenna noc ? Dziś pierwsza niedziela nowego roku, słońce jak na zamówienie, mąż chce już wyjść, chociaż nadal kaszle i ma katar. Być może lekki mrozik "przewietrzy " mu rury oddechowe, zadbam tylko o ciepłe ubranko. Patrzę na moje poisencje i z żalem będę musiała je niedługo wyrzucić, bo liście opadają im zbiorowo. Kiedyś nie lubiłam tych kwiatów, wydawały mi się zbyt wyraziste . Teraz lubię ich świąteczny image. Waga ok, ale bez oszałamiającej radości. Musze się pilnować i tyle, unikać słodyczy, ciasteczek zgubnych, czekoladek tuczących niepotrzebnie. Ruchu mam dosyć , ale czekam już na pierwsze ciepłe dni wiosenne, gdy ruszymy z rowerami. Mam taką zasypiankę podczas ciężkich nocy , gdy "widzę" nasza trasę przez drogi leśne, nadjeziorne, z chwilka odpoczynku na łące, z radością na twarzy podczas zjazdy z górki! A na planowany wyjazd zabieramy kijki , będzie gdzie chodzić przecież.