Znów sypie, jest pięknie, biało, podniośle. Po śniadaniu poszliśmy do Muzeum Ziemi Kamieńskiej. Zawsze w małych miejscowościach odwiedzamy takie miejsca, to żaden wysiłek , a można zobaczyć coś ciekawego. I tym razem tak było, smutek przemawiał z eksponatów poniemieckich, bo przecież to ich ziemia była przez wiele wieków. Zdjęcia zniszczonego okrutnie miasta miasta, jak rany na ciele. To wszystko pokłosie polityki i niestety tak było od czasów dawnych. Zrezygnowaliśmy z obiadu w uzdrowisku, udaliśmy się na rybę do baru "U Zubowicza." Kilka stolików. kilka propozycji podania , wybraliśmy zupę rybną ( smaczna, ale bez zachwytu) i smażonego dorsza. Ryba świeża, ale zbyt nasączona olejem przy smażeniu. Ale i tak wygrana nasza, bo propozycja uzdrowiska pieczeni rzymskiej , której oboje nie znosimy, była nie do przyjęcia. Objadłam się jak bąk, raczej zrezygnuje z kolacji. Dziś znów masaże, bardzo je lubię, wieczorem aquaerobic i trochę wysiłku w wodzie. Potem popływam chwilkę, po wczorajszym basenie czuje mięśnie nóg, to dobrze. Teraz tylko martwię się pogoda, aby nie sypało tak w czasie powrotu. W zeszłym roku było podobnie, gdy wracaliśmy z Inowrocławia. Widoczność na 20 m, zamiecie na autostradzie, strach było jechać.