Wczorajsza Wigilia Paschalna trwała do 1:30. , czyli do dziś. Jak zawsze nastrój podniosły , potem radosny i rozśpiewany. Na świąteczne śniadanie żurek, biała kiełbasa, pasztet i oczywiście jajka. Faszerowane zrobił syn, są pyszne! Po śniadaniu pora na kawę i ciasto, potem spacer. A pogoda nie sprzyja, bo jest po prostu zimno, wietrznie i wilgotno. Poszliśmy w stronę ul. św. Wojciech, tam spotkaliśmy panią Hannę Suchocką. Ukłoniliśmy się, co wydaje mi się oczywiste. Następny kierunek to Cytadela, gdzie wiało bardziej, niestety. Przewiani do szpiku , po pokonaniu ponad 5 km, wróciliśmy do siebie. Obiad to tradycja- kaczka z jabłkami, buraczki, czerwona kapusta, czerwone wino. Moi chłopcy pałaszowali z radością, a mnie taki widok cieszy.Jeszcze czeka nas popołudniowe ciasto, gra, rozmowy, lektury. Taka dobra pora na więzi rodzinne. Na poprawę pogody szans nie ma. Podobno wiosna przyjdzie za tydzień. Oszukała w tym roku. Syn przywiózł nam z pobytu w Portugalii piękny kafel azulejo, płyty z fado i oliwę. W tym roku chłopaka czeka masa wyjazdów , cieszę się z tego , bo on się cieszy, ale mało będę go widzieć. Cóż taki los matki , cieszyć się z sukcesów dziecka, bo ono się cieszy.
Gacaz
1 kwietnia 2018, 19:38W Poznaniu rzeczywiście pogoda okropna. Wyjść z domu się nie da. Ja wyszłam tylko do kościoła. Jutro też nie najlepiej. Dopiero od wtorku poprawa. Nad morzem też podobno sztorm. Trzeba przeczekać. Dobrze, że stosunki rodzinne ciepłe, jak pogoda nie dopisuje. Pozdrawiam
Campanulla
2 kwietnia 2018, 09:19Wzajemnie pozdrawiam, ale dziś będzie pogoda lepsza. Z pewnościa skorzystam.