Pogoda cudowna od samego rana. W Gdańsku byliśmy ok. 11 i najpierw kupiłam sukienkę letnią. Taka ze sklepu Unisono. Potem kawa, lody i włóczenie się po Gdańsku, kluczenie wśród masy turystów. Podziwianie piękna miasta, a potem spotkanie z rodziną, już przed Muzeum Morskim . Stawilisię wszyscy, młodzi, starzy, nawet ciotka lat 86. To wystawa malarstwa Kazimierza Ostrowskiego, obrazy fantastycznie kolorowe, obrazy jak z kloców lego, abstrakcja niesamowita. Znam je od lat i jestem z tym obeznana, ale zawsze coś nowego mnie zachwyci. Wystawę odwiedził Wicemarszałek Borusewicz, udało się chwilkę porozmawiać z Marszałkiem. Rozmowy z osobami dawno niewidzianymi, opowieści. Potem jeszcze kawiarnia jeszcze wszyscy razem. To było miłe spotkanie i najważniejsze, że wyraźnie potrzebne. Dziś przeszliśmy 8 km. i ponad 13.000 kroków. Po takim dniu jestem zadowolona z mojej aktywności, z potrzeby komunikowania się. Ale, bo i ale jest, zjadłam dziś naprawdę porządną porcję lodów, mam nadzieje, że to nie odbije się na mojej wadze zanadto. A jutro od rana zabieram się za obiad na Dzień Matki. Pojadę do rodziców deczko wcześniej, bo nie wiem, co tam zastanę. Rozmawiałam dziś z koleżanka, która także była na wystawie. Jej ojciec "żąda" określonych czynności od niej, wygonił z domu kolejna pielęgniarkę, ma także syna, ale to córka jest od pomocy. Jej ojciec ma tyle lat co mój, to widać taki gatunek, z SSS- syndromem stałego skwaszenia.
mania131949
25 maja 2018, 05:40Fajny dzień miałaś! :-)))