Spać poszliśmy po 24, mąż wstawał kilka razy, aby zebrać wodę kapiącą z sufitu. Wstaliśmy po 4, spać się nie dało. W pokoju syna tynk odpadł z całego sufitu, nadal kapie, leci po ścianach. W pokoju dziennym zbiera się przepiękny bąbel, wszędzie woda na folii. ściany mokre, z sufitu kapie. W sypialni to samo, w łazience zaczyna "pachnieć" stęchlizną, w kuchni wypływa spod szafek. Zgłosiłam do mojego ubezpieczyciela i do ich , odszkodowanie i tak dostane z jednego. Czekam na likwidatora, mam nadzieję, że będzie szybko. I tak przez 30 dni nic nie będę mogła robić, ma schnąc i tyle. Siedzę w przeciągu , jestem po rozmowie z administratorka wspólnoty. Na jej słowa " biedna ta pani z góry, tak płakała, aż mnie rzuciło. Gdy zacznę płakać, to tez będą mnie żałować? Na górze wymiana podłóg w dwóch pomieszczeniach, u mnie remont całości, ale ona biedna. Wiem, wiem, nie było to celowe, ale jak się pogodzić z takim stanem rzeczy? Mam poszukać dobrej strony zdarzenia, czyli: dobrze, że latem, dobrze, że byliśmy w pobliżu, dobrze, że jesteśmy ubezpieczeni. Tak można bez końca, to jednak niewiele zmieni. Zakopałam się w kuchni, zrobiłam już zupę krem z cukinii, papryki faszerowane mięsem w sosie pomidorowym, obrałam 1/2 kg fasoli szparagowej, będzie dziś na obiad . Była dziś u mojego lekarza, zapisał mi leki na dalsze dni i to właściwie wszystko. Reszta czasu dzis to staranie sie, aby nie było dalszych zniszczeń.
karmelikowa
20 czerwca 2018, 15:31Współczuję....:/
luckaaa
20 czerwca 2018, 13:27Wspòlczuje bardzo . Cholerna woda, wszedzie wlezie .