Naprawdę ruszam się sporo. Już nawet nie chodzi o spacery czy wędrówki, bo na to nie zawsze jest okoliczność. Dziś na przykład wieje mocno, pada, RCB przysłało sms- a o zagrożeniu. Ale i tak cały czas pędzę, gonię. Dziś do dentysty na laser, ale i na poprawkę, bo wypełnienie z poniedziałku wypadło. Potem po drobne zakupy i z komputerem do serwisu. Muszę zacząć smażyć naleśniki na jutro dla rodziców, na 13:30 idę na latino. Potem angielski i zrobi się późne popołudnie. A boli mnie gardło i czuję się tak jakoś niespecjalnie. Niby grzanie rozpoczęte, ale bardzo słabo. W nocy lało mocno, dziś pogoda raczej pod koc i z herbatą.
onedayearlier
3 października 2018, 21:26Oj chyba lepiej tak biegać, niż dać się jesiennej chandrze, jak ja bym weszła pod kocyk to bym najchętniej do maja tam została...
Marynia1958
3 października 2018, 15:52No to sił na ten ciągły ruch....u mnie również w pełnym biegu....dzisiaj zakupy słodyczowe i upominkowe,będą teściowie mojej córki,koleżeństwo....tradycyjnie się obdarowywujemy drobiazgami....ja stawiam na słodycze z Wedla i toruńskie pierniki...zapasy poczynione...uściski...
zlotonaniebie
3 października 2018, 14:28Po tym latino to już bym nie miała sił na angielski:)