ale jak to z katarem, musi trwać tydzień. Ciśnienie i puls wróciły do normy, natomiast czuje wyraźne osłabienie. To z czasem przejdzie. Musze solidnie wypocząć, odstresować się. Dziś w ramach tych czynności poszliśmy na bulwar. Chociaż to 10 rana, już było pełno ludzi , a nawet tłok. Na zatoce jakieś regaty, mnóstwo żagli, słońce grzało bardzo miło, morze srebrzyło się znakomicie, cud i tyle. Przeszliśmy ponad 5 km, wykonując ponad 9.000 kroków, wróciłam spocona i zmęczona. Usiadłam na chwilkę i złapała mnie drzemka, była wzmacniająca. Po obiedzie odpoczynek, a przed 17 wychodzimy spotkać się ze znajomymi, a potem na premierę do Teatru Miejskiego. Ochota taka sobie, tym bardziej, że w związku z tym spotkaniem oddaliśmy bilety na koncert w ramach Gdynia Classica Nova. No cóż, tak bywa, nasi sąsiedzi będą słuchać Belliniego. Cieszę się, że jutro niedziela, może namówię męża na wycieczkę do lasu? Dziś obiad taki dla męża, bo pieczona karkówka. Wprawdzie nadziałam ja czosnkiem, ale nie lubię wieprzowiny i już. Na jutro natomiast zaplanowałam dorsza pieczonego w warzywach i to mi pasuje. Do tego rosół , abym wzmocniła organizm i już. Wieprzowiny sporo, rodzice ją lubią, może oddam im? Będe miała z glowy kolejny posiłek.
nobliwa
6 października 2018, 18:36Nawet w chorobie nie odpoczywasz -) À ja leze pod kolderka. Oby zdrowie wrocilo jak najszybciej. Pozdrawiam serdecznie.
Naturalna! (Redaktor)
6 października 2018, 18:28obiecany przepis na kiszoną pastę z czosnku: 6 główek czosnku (może być i 10 jak u mnie jak komuś się chce tyle obierać) obieramy, ząbki myjemy i miksujemy w malakserze z łyżeczką soli do kiszonek (u mnie celtycka szara). soli dałam też więcej - jedną łyżkę na tych 10 główek. po zmiksowaniu na pastę dolałam tam łyżkę lub dwie (nie pamiętam dokładnie) soku z innych kiszonek, żeby przyspieszyć fermentację. to nie jest konieczne, jeśli takiego soku nie masz. wkłada się tą pastę do słoiczka ok 0,5 litra lub 0,4. ja włożyłam tam woreczek foliowy do mrożonek, ugniotłam go dokładnie do czosnku, nalałam do niego wody i zakręciłam szczelnie słoik. odstawiłam pod stół w kuchni na 2 do 3 tygodni do kiszenia. nie odkręcam słoika. woreczek foliowy i woda tworzą barierę zabezpieczającą przed tlenem. patent ten pochodzi z jednej ksiażki o kiszonkach i jest świetny! trzeba w słoiku zostawić trochę wolnego miejsca, bo czosnek troszkę się po czasie podnosi. zmienia też kolor na zielony, ale to normalne ponoć :) po ukiszeniu pastę przechowuje się w lodówce i dodaje do wszystkiego na co przyjdzie ochota. ja z niej zrobiłam super sosik z majonezu i musztardy - do mięsa i warzyw. dodawałam też do blendowanego brokuła. mieszałam do surówek. smak jest ostry i pasta strasznie śmierdzi ;))) ale wiadomo - zdrowa jak cholera ;) !!! pozdrawiam :)
Campanulla
7 października 2018, 13:01Dziekuję, będę próbować z tym czosnkiem.
jendraska
6 października 2018, 18:02Gotujesz i gotujesz ciągle dla rodziców. Nie myślałaś aby wykupić od czasu do czasu jakieś obiady w dobrej stołówce, wiele osób tak robi. Miałabyś więcej czasu i nie goniłabyś tak. Trzeba sobie ułatwiać życie;)
Campanulla
7 października 2018, 12:57Ja o tym myślałam, ale to ojciec powinien o tym myślec. Ja moge to zrealizować. Moje próby w tym temacie nie udaly się. Jedzenie od córki jest za darmo i to jest najwazniejsze.