Wczorajsze spotkanie towarzyskie było bardzo miłe, spektakl znośny, ale powtarzalność tematów już zaczyna nudzić. Owszem, śmiałam się, ale bez zachwytu. Umówiliśmy się na kolejne spotkania "kulturalne". Katar trzyma nadal i nie chce odpuścić. Budzę się w nocy z brakiem oddechu, bo mam nos zatkany, słaba jestem i pocę się jak szczur. Dziś namówiłam męża, abyśmy pojechali do lasu, w nasze strony działkowe. Tyle naszego, że pooglądaliśmy po drodze przecudne kolory jesieni. Czerwone klony, złote graby, to wszystko aż dech zapiera! Uwielbiam takie widoki. Ale niestety, gdy przyjechaliśmy do lasu , rozpadał się deszcz solidny. Plany wypicia herbaty na skraju lasu, z oglądaniem pustych pół i chwilka rozmowy spełzły na niczym. Za to widziałam i słyszałam klucz gęsi odlatujących. Nic to moje panie, jesień zawitała na dobre i trzeba się z tym pogodzić. Dziś na obiad mam rosół z makaronem i dorsza pieczonego w warzywach. Dosyć dietetyczne , ale i wzmacniające. Karkówka definitywnie jedzie do rodziców., razem z pomidorówką. A ja dziś spędzę dzień odpoczynkowo, statecznie i powoli. Będę czytać, pisać w moim notatniku, rozmyślać w sprawie dni następnych. Będę także szukać w okolicy fajnych imprez kulturalnych, aby znów spotkać się z przyjaciółmi. To fajnie tak pogadać o wszystkim, o niczym i pośmiać się z siebie.
zlotonaniebie
8 października 2018, 07:23Namiętnie pisałam pamiętniki jako nastolatka, nawet nie wiem, co się z nimi stało :)) Zdrowia życzę.
Campanulla
8 października 2018, 13:10A ja pisze od lat właściwie kilku.. nastu. To takie większe kalendarze, aby móc zapisać wydarzenia dnia.
zlotonaniebie
8 października 2018, 13:25Bardzo fajny sposób na zapamiętanie wydarzeń, które ulecą z pamięci. Ja czasem zapisuję coś bieżącego na pierwszej stronie zeszytu czy książki do nauki. I jak po latach wracam, to miło to się czyta, bo tych sytuacji wcale nie pamiętam. Więc brawo:)