ależ dziś paskudnie!! Mam lenia, nie poszłam na zajęcia, grzałam się w cieple domowego ogniska. Książka, zielona herbata, coś słodkiego. Niestety, idą dni sprzyjające jedzeniu i tyciu. Muszę się pilnować. Dziś wizyta u rodziców, dobrze, że nie wychodzili w taką pogodę. Zalewajka ( zupa) , kurczak pieczony, mizeria, ciasto truskawkowe z galaretką ( kupne). Zjedli wszystko, wyraźnie czekali już na posiłek. Na jutro jeszcze będzie, we czwartek Ojciec pewnie coś własnego wymyśli, pojadę w piątek. Listopad za pasem. , bardzo, ale to bardzo nie lubię listopada. Zmiana czasu spowoduje, że będzie wcześniej ciemno. Chciałabym zakopać się jak jeż w liście i przeczekać do wiosny.Wczoraj zrobiłam faszerowane cukinie, małe pękate, będą na jutro na obiad. Dziś był tylko rosół z makaronem. Po wizycie u rodziców, gdzie musimy wypić kawę, zjeść ciasto, nie chce się już jeść obiadu. Musze Mamę namówić następnym razem na oglądanie starych zdjęć. Może przypomni sobie jakieś zdarzenia, coś ciekawego i będzie temat do rozmowy. Narazie tylko siedzą oboje jak grzyby w lesie, każdy w swoim pokoju, i milczą. Moja waga? To temat na milczenie i tyle.