Dziś dostałam bilety na koncert Marka Knopflera, będą jako prezent dla męża na Gwiazdkę. Czekałam na kuriera dosyć długo i już obawiałam się, że dziś nic z tego. Mąż pojechał dokończyć mycie okien u rodziców, był dosyć długo, zaczęłam się martwić , że znów nie pójdę na tańce.Udało się, dziś były ćwiczenia z rocka, chociaż to zajęcia latino! Co ruch , to ruch i tyle. Znów był wysiłek, całą godzinę! Na 16 na angielski, zgadało się z koleżanka i z kolega na temat opieki na d rodzicami. Wszyscy mają podobne doświadczenia i to jest smutne. Moje pokolenie będzie zestresowane i zamęczone. Na śniadanie twaróg ze szczypiorem, trochę wędliny, trochę sera, powidła i kawa z mlekiem. II śniadanie to awokado, na obiad zupa pomidorowa z makaronem i polędwiczki wieprzowe z grilla + kiszona kapusta duszona z grzybami suszonymi. Czekam na jutro, bo jutro masaż balijski. Uwielbiam te drobne rączki Tajek.
Marynia1958
8 listopada 2018, 07:00taki taniec to musi być super....świetnie
nobliwa
7 listopada 2018, 22:18Nie mam okazji tancowac, tez zazdroszcze -)