bo potem znów czasu nie będzie. Na szczęście wczoraj przygotowałam obiad dla rodziców, mam to z głowy. Mąż pojechał zmienić opony, a ja za chwilkę idę na gimnastykę. Porozciągam się, co będzie z pewnością dobre dla zdrowia. Wyjście w taką pogodę to wyzwanie, bo ochota na zakopanie się w ciepły kocyk, z herbatą obok i ciekawą książką , jest ogromna. Podglądam morze na wizji przesyłanej przez jedna z kablówek- lekki sztorm, fale zalewają plażę, a morze ma modny, szary kolor. Na śniadanie pół bajgla , część z serem i papryka czerwoną, część z borówkami własnymi, zrobionymi 2 lata temu. Do tego zielona herbata, bo ostatnio po kawie boli mnie żołądek. Potwierdziło się to co wyżej, przed wyjazdem męża wypiłam małą czarną , i poczułam się niekomfortowo. Może odstawić na jakiś czas? A na obiad mam krupnik, uwielbiam różne kasze . Zbliża się Adwent , naprawdę poważnie chcę podejść do bezsłodyczowego okresu do Bożego Narodzenia. Poproszę męża, aby podtrzymywał mnie w tym postanowieniu. A w ostatni weekend przed chcę zaspokoić swoje upodobania smakowe, a co!