Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
To chwilowa niedyspozycja.


Na szczęście już po, ale nie lubię tych dolegliwości. Nie wychodziłam wczoraj z domu z rozsądku i z obawy, sporo zrobiłam  koniecznych rzeczy. Przede wszystkim uporządkowałam moją dokumentację medyczną, tak przy okazji potrzeb na dziś na rezonans. Ugotowałam gar bigosu, już raz się mroził na balkonie , dziś drugi raz i potem  do zamrażalnika. Próbowałam, wyszedł pyszny! Zrobiłam ponad 50 uszek ( dla naszej trójki wystarczy), zupę brokułową i schab duszony z pieczarkami na dziś na obiad. Dziś pada śnieg, ten mokry, nieciekawy. Mąż rano pojechał na cmentarz, zabrał stroik, który wczoraj przygotowała( a właśnie, jeszcze i to!). A ja po zakupy drobne , potem do pasmanterii , poszukać jakiejś aplikacji do naszycia  na czarną sukienkę. Znalazłam fajny złoty, cienki łańcuszek, ozdobię nim dół i rękawy. Po drodze kupiłam jeszcze nową bluzkę , to ma być kolejny prezent od męża. To tyle. Czwartkowy koncert w Sopocie wypadł bardzo dobrze. To był koncert inauguracyjny z tytułu powstania Sopockiego Towarzystwa Muzycznego, takie nawiązanie do tradycji przedwojennych. Orkiestra Wojciecha Rajskiego jak zawsze znakomita, a solista zaproszony , trębacz niemiecki Hofs, dzielnie jej towarzyszył. A  w repertuarze  m.in.Corelli, Donizetti, czyli to , co lubię.  W pracach domowych towarzysza mi natomiast przeboje świąteczne , i wcale nie mam ich dosyć.:D