Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Oczom nie wierzyłam,


a to faktycznie był on!  A właściwie ona, bo Rusałka Pawik!  Siedziała sobie ta rusałka  na bulwarze, grzejąc skrzydła w słońcu. Zawsze pierwsze widziałam kapustniki , a tu takie zaskoczenie. Ludzie zdjęcia robili  jak celebrytce, a ona pięknie prezentowała skrzydełka, mrugając niebieskim oczkiem, ojojoj!. Czyli co? Kolejny dowód na to, że wiosna już u nas jest. I podobno żurawie przyleciały, moje kochane , wielgachne ptaki:D. Dziś wymarsz był 9:15, kierunek bulwar. Słońce grzało tak przyjemnie, rozpięłam kurtkę, zdjęłam bandanę z szyi . Pozwoliłam ciepłu otulić mnie . Spotkaliśmy już, mimo wczesnej pory, labradora Bono, wesołych chłopców, czyli czterech starszych panów zawsze mocno dyskutujących, czerwoną twarzyczkę , a mowa o mężczyźnie o dominacji tego koloru na licu.  Skręciliśmy na Polankę Redłowska, znów podziwiając piękno tego miejsca i kolejny raz żałując, że nie jest zagospodarowane. Podobno w tym roku... . Przed wojną na Polance były domki  skautów,  tam też swoje obozy miało Przysposobienie Wojskowe Kobiet, z którego wywodziło się szereg kurierek, sanitariuszek.  Weszliśmy szlakiem na Płytę Redłowską , dalej już uliczkami zabudowanymi domami, niektórymi naprawdę pięknymi i zadbanymi. Południową kawę wypiliśmy już w centrum , przy okazji  poznałam ciekawy miesięcznik  literacko- społeczny pt. "Kraków". Do Lidla po miechunkę czyli physalis. Uwielbiam te owoce, które są multiwitaminą, antyoksydantem w jednym, a smakują bosko. Wczorajszy i dzisiejszy zakup udany, bo dorodne owoce znalazłam. Na śniadanie zjadłam grzankę z grahama z Almette i miechunką. Och, jakie to dobre było!  Dzisiejsza wędrówka to 8,5 km i 11.500 kroków. Wczoraj dreptaliśmy po sklepie, dziś maszerowaliśmy, stąd większy dystans.   Mąż pojechał do rodziców z żarełkiem, ja do apteki, a potem przymusowy pobyt w bibliotece, bo zapomniałam swoich kluczy z domu! Gapa  ze mnie. radość , że biblioteka blisko, bo pęcherz już cisnął  się na oczy;).  Na obiad jarzynowa na cielęcych żeberkach, filet z indyka z grillowej patelni + surówka z rukoli, pomidorka , miechunki i kapusty pekińskiej. Ależ się rozpisałam, dosyć na dziś, dam szanse innym.  

  • Marynia1958

    Marynia1958

    27 lutego 2019, 18:18

    wyszłam na swój marsz o 7.30....nad głową co chwilę przelatywały klucze gęsi...kaczek....a jaki jazgot był przy tym....na polach biało,przymrozek nocny....ale wiosna jest!

    • Campanulla

      Campanulla

      28 lutego 2019, 13:13

      Och, widzisz, jednak są, a taki jazgot to sam miód dla uszu.

  • geza..

    geza..

    27 lutego 2019, 17:06

    Piekne sa wasze codzienne spacery.... konczace sie pyszna kawusia!..jak bym chciala... zeby moj maz juz byl wolny od prycy...no ale jeszcze troche musi popracowac;) ...a wiesz ,ze dzis krazyly nad moim deserkiem dwie pszczoly....czy o tym czasie to normalne...sama juz nie wiem;) Pozdrowionka ;) geza

    • Campanulla

      Campanulla

      28 lutego 2019, 13:15

      To prawda, że z najblizszą osoba najlepiej się przezywa wszelkie uroki. Jeszcze trochę i pewnie tak będzie u Ciebie. A pszczoła, teraz? To jakaś anomalia.

    • geza..

      geza..

      28 lutego 2019, 13:44

      juz nie moge sie doczekac;)