Nie napiszę co u rodziców, bo i po co, skoro bez zmian? Dziś piękna pogoda dla kogoś, kto kocha upały. Ja wolę lżejsze dni, nawet chłodniejsze. Cukier dziś 87, ciśnienie 124/67, udało się kupić Euthyrox, umówiłam się do fryzjera na jutro, wymieniłam książki w bibliotece. Na obiad grzyby duszone , ziemniaki i jedna faszerowana papryka. Jak sie nie cieszyć z takiego dnia? Spotkaliśmy się z bratem i z bratowa, po wizycie u rodziców pojechaliśmy na kawę, omówić nasze działania, nasze reakcje. Zgoda pełna, to tyle w temacie . Pralka znów w robocie, przy takiej temperaturze pranie to sama przyjemność. Jutro fryzjer, a potem wybiorę się na halę po jakieś warzywa do przetwarzania. Czas juz na to. Atakowana jestem ze wszystkich stron przez wypieki. Sąsiadka dała kawałek ze śliwkami, u rodziców była szarlotka, na kawie zewnętrznej torcik owocowy. Za dużo, za często i za słodko. Pojawiły się tegoroczne jabłka, to moje ulubione owoce, oprócz jeżyn i malin oraz truskawek. Dopiero potem gruszki i śliwki, te małe węgierki . Opalenizna lekko schodzi, muszę troche posiedzieć na słońcu. A wczoraj cały czas nuciłam Cienie. To naprawdę piekna piosenka..