Nosi mnie, chcę gdzieś pojechać, coś zwiedzić, zobaczyć wiosnę majową! Zaczełam od wczorajszej wyprawy do Białogóry. Po przyjeździe kijki w rękę i marsz w kierunku plaży. Niestety, wiatr dmuchał mocno i wiał piaskiem w twarz. Poszliśmy lasem, mąż chciał koniecznie na skróty i co? Jak zawsze, gdy człowiek chce szybciej, bo pomylił drogi. W ten sposób zrobiliśmy ponad 14.000 kroków i ponad 9 km. Nogi bolały, bo robiło się coraz cieplej. Na szczęście mieliśmy prowiant ze sobą i wodę. Po powrocie do domu , po obiedzie, który na szczęście był tylko do podgrzania, padłam ze zmęczenia. To pierwszy tak długi wypad, ale organizm się przyzwyczai. Ten rozruch spowodował potrzebę zaplanowania dalszego wyjazdu. Siedzę, przeglądam, oceniam i zastanawiam się , jak to będzie, kiedy wyjechać. Lubię to zajęcie, nawet bardzo, jeszcze tylko informacje w sprawie pogody są mi potrzebne , aby daty wyjazdu były doprecyzowane. Narazie szykuje się zimny maj, a mnie się przypomina od razu piosenka "Chory na wszystko" Strachów na Lachy. Jakże aktualna, niestety. Dziś przeczytałam wiadomość, że PiS rozważa dymisję Dudy. Pomijając absolutną potrzebę takiego ruchu, to nie PiS ma prawo decydować, bo nie wybierał. Jestem z pokolenia Solidarności, Tadeusza Mazowieckiego i Bronisława Geremka, politykę mam we krwi, chociaż nienawidzę jej jak upiornej krewnej, która życie zatruwa. Wybaczcie więc te wtręty . Zimno się zrobiło po południu, a ranek zapowiadał taki ładny dzień, już bez "szczęśliwych godzinek" dla seniorów. Zupa krem warzywna z kaszą bulgur, naleśniki z mięsem i kapusta kiszona, to było na obiad. Mąż nadal porządkuje piwnice, ja niszczę kolejną część dokumentów zabranych od rodziców. Nasza biblioteka niestety nadal zamknięta, a tak się nastawiłam na nowa dostawę! Za oknem coraz chłodniej, aktualnie 13 stopni, a o 10 było 19. Nie mam już obowiązku zrywania się, jechania do Mamy, robienia zakupów, załatwiania spraw. Mogłabym spędzić cały dzień w łóżku, ale to nie moja natura. Syn przysłał mi filmik z you tube "Litania do Królowej blokowisk. Popłakałam się , tak po prostu, z bezsilności , z beznadziei, z żalu . Nadal nie radzę sobie dobrze z tym koronasyfem.
hanka10
4 maja 2020, 21:23Nieustannie zazdroszczę możliwości marszu na plaży , nawet z opcją piasku i wiatru prosto w twarz :))! My też już planujemy wakacje :)!!
Trollik
4 maja 2020, 20:29skroty zawsze wychodza dluzej :-)..polityka to nie moja bajka
Gacaz
4 maja 2020, 19:02Smutna litania, ale prawdziwa bardzo. Polityka niestety dotyczy nas, nie da się od tego odciąć. Też marzę o wyjazdach i wolności.
barbra1976
4 maja 2020, 17:19Ze skrótów zawsze mieliśmy polewkę w harcerstwie na rajdach 😁
barbra1976
4 maja 2020, 17:25Jeszcze trochę i koronagowno będzie wspomnieniem, przynajmniej w takiej wersji. Obserwując stwierdzam to, co od początku myślałam, że dramat jest tam, gdzie jest gęsto, gdzie procentowo dużo chorych. Więc i procentowo więcej ciężkich przypadków. To co widzę tutaj i w mojej okolicy, to większość lekkie przejście i bez komplikacji. Tego media nie mówią. Noooo, prócz w Polsce teraz... Cuda się dzieją przed 10 maja... Sąsiadka 72 letnia już wróciła ze szpitala, dochodzi do siebie, syn i synowa w ogóle negatywni. Więc nie ma co lekceważyć ale też nie ma co z tego dżumy robić.