bo jak inaczej nazwać codzienność emeryta, bez spektakularnych sytuacji? Czytam, to fakt, sporo , drugi. Chodzę codziennie, aby umysł był zrelaksowany, wykonując minimum 5 km. Planuję kolejne wyjazdy, bo uwielbiam to robić. Nie oglądam TV, bo nic tam nie ma, nie wzruszam się polityka, bo za bardzo denerwuje. Wczoraj dostałam zdjęcia z Barcelony, od syna, z miejsc nam znanych i odwiedzanych. Zabolało, bo zatęskniłam za tym niewątpliwie pięknym miastem, za jego melodią , obrazami codzienności Katalończyków, ich wysiadywaniem wieczorem przy stołach. Moje wysiadywanie ogranicza się do balkon, do parku, lasu itp. bliskości. Obejrzałam dziś kilka propozycji wyjazdowych , tak na już, na teraz. Ceny dzikie, bo za tyle mogę spędzić weekend w Lizbonie, albo kilka dni w Pradze. Odrzucam więc ogromną chęć wyjazdu teraz, przekładając to na np. październik, kiedy to ja będę wybierać, grymasić i przebierać. A poza tym? Na obiad zupa krem z cukinii, kaszotto z grzybami i gulaszem z udźca indyka + surówka z pora. Na deser owoce miękkie , czyli malina i truskawka, obie porcje bez smaku. Zaczęłam ostatnio więcej zajmować się swoim ciałem, tzn. namaszczam je, pielęgnuję troskliwie , wynajduję co raz jakieś balsamy do ciała , wąchając je jak narkoman. Bo nie znoszę zapachu np. mango na ciele, pachnie mi sikami, nie lubię brzoskwini na twarzy, bo czuję się jak z budyniem. A czas spędzony w perfumerii, czy drogerii, to dla mnie fajny czas poszukiwań i czuję się jak dziecko w sklepie z zabawkami. Dużo kupuję kosmetyków naturalnych. Waga niestety stoi, chociaż dużo piję, ograniczyłam słodycze, pieczywo także. Chyba czas na wizytę u endokrynologa. Skończyłam wczoraj " Sedno życia", polecam gorąco.
hanka10
13 sierpnia 2020, 20:05Codzienność bez spektakularnych sytuacji ? Marzenie :))