Słyszałam przed chwila. że dużo osób odmawia szczepienia AsreaZenecka. To byłby dla mnie handicap , bo ja szczepionkę przyjmę. A tu okazuje się, że w takiej sytuacji mogą się zapisywać i inne grupy wiekowe. No i znów będzie czekanie, kto pierwszy ten lepszy. Oj świecie ty mój! Mąż aż zaklął szpetnie na tę wiadomość, bo chciałby mieć w domu żonę zabezpieczoną. Ostatnio sypiam doskonale, bez niepotrzebnych przerw i wyczekiwań na sen. Budzę się wcześnie i już ok. 8-9 wychodzimy w stronę morza. Rano na bulwarze jest właściwie pusto, tylko znajome twarze mijamy. Dziś morze miało kolor chmur, było groźne, grafitowe, aż czarne prawie. Tylko w oddali błyszczał pokaźny fragment wody nasłoneczniony , i wyglądało to bajkowo. Od ponad 60 lat zachwycam się Bałtykiem, oglądam zmiany jego otoczenia i nie nudzi mi się to wcale. Za oknem już pochmurno, znów skorzystaliśmy z ostatnich chwil słońca.Dziś na obiad botwinka oraz naleśniki z mięsem i kiszona kapusta. Wczoraj kupiłam na rynku pstrąga potokowego, ach, cóż to za smaczna ryba była, a właściwie jest, bo udało się zjeść tylko jednego. Rybe upiekłam w piekarniku, bez zawijania w cokolwiek, polana oliwą, doprawioną ziołami, solą , pieprzem. Zero mułu, mięso delikatne, soczyste, smakowało jak masełko . Te pstrągi z Lidla czy Biedronki mogą się schować. Wczoraj mąż szukał w piwnicy książek z serii Mikołajek, dla syna zabierzemy, bo i on od dziecka jest fanem tych historii. Stareńkie te wydania, sczytane na maksa, ale jaka frajda przypomnieć sobie śmiech własnego dziecka, gdy poznawał Mikołajka. No i te rysunki, genialne ! Tu dygresja, kto zaczął czytać książki za młodu, za dzieciaka, ma tę przypadłość i później. To zostaje już na zawsze , ta chęć poznawania nowych przygód, przyjaciół. Pamiętam, jak na podwórku wymienialiśmy się informacjami i wrażeniami z kolejnych przygód Tomka Wilmowskiego .To było tak naturalne i oczywiste, że się czyta, dziś często nie do pomyślenia. A Verne i jego Tajemnicza Wyspa, Piętnastoletni Kapitan, historie kapitana Nemo? Przed laty daliśmy na gwiazdkę synowi chrześnicy męża 3 tomy powieści Verne'a , nie zostały dotknięte do dziś, szkoda. Jako dziecko przebywałam w szpitalu z powodu operowanego wyrostka robaczkowego. Nuda leżenia w sali pełnej dorosłych była pokonywana właśnie książkami. I to mi zostało.
Kaliaaaaa
18 marca 2021, 16:29Ja sprezentowalam chrześnicy męża przy okazji komunii piękne wydanie Tajemniczego ogrodu...powiem tak- nie był to prezent popularny(na szczęście dodatkowy:) Ale tak sobie mysle- prezent nie wystarczy, jeśli dziecko nie ma osób czytających w domu to skąd ma wiedzieć że to fajne? Co ciekawe-moj mąż dużo czyta choć teściowa prawie wcale. A czytać nauczył się pozno, z problemami. U mnie w domu czytali rodzice (ale dziadkowie nie)- ja pochłaniam a brat to może z trzy książki rocznie czyta... Wg mnie mało choć wg statystyk chyba jest czytający. Ja teraz przewożę książki z domów rodzinnych dla corki- dopiero zaczyna sama czytać, ale oboje sporo jej czytamy na głos i powrót do opowieści z dzieciństwa to jedenbz bonusów rodzicielstwa. Ja Mikołajka poznałam dopiero teraz, maz będzie nadrabiać Smoka Wawelskiego...
Marynia1958
18 marca 2021, 15:47Czytałam dużo więcej,na starość mniej...mam kłopot z koncentracją.Z usmiechem na ustach wspominam czasy,kiedy mama nakazywała gasić światło...
Laurka1980
18 marca 2021, 13:56Ja jako dziecko pochłaniałam książki, mam to do dziś faktycznie. Ale zupełnie nie wiem skąd się to u mnie wzięło - moi rodzice nie czytali. Ja czytam, a moje dzieci nie chcą.
mania131949
18 marca 2021, 13:12Ja szpitalne leżenie wspominam jako ryczące telewizory. Albo odwiedzających, gadających przez telefony przy użyciu głośnika. Masakra.
Campanulla
18 marca 2021, 16:47No tak to teraz jest, ale gdy byłam dzieckiem, o tv w szpitalu zapomnij. Za to w szpitalu było kino, i tam czesto zaglądałam.