daje mi się powoli we znaki. Brak światła dobija, ciemno się robi ok. 15. Listopad jest wstrętny i tyle. Teraz absolutnie uzasadnione są zajęcia na wsi polskiej dawniej, czyli darcie pierza, tkanie, wylepianie, zdobienie, itd. To wszystko było ku podtrzymaniu zdrowia i normalności. A dziś człowiek zamknięty w swoim gnieździe, z pudełkiem dającym wątpliwą rozrywkę, zaczyna gnuśnieć i marudzić. Codzienny spacer wykonany, pomimo braku ochoty do wyjścia. Po prostu rozsądek nas wygonił. Na bulwarze pustki, tylko wytrwali , ci co zawsze, przemykają alejką. Kolejna noc świetna po naparze z rumianku. Nie znam dokładnie jego zalet na sen, ale być może uspokaja? Bedę powtarzać. Po spacerze jakoś tak chłodno mi się zrobiło, na szczęście na obiad dziś zupa tajska, co rozgrzała wewnętrznie solidnie. Święta niedługo, skoro dostałam z byłego zakładu pracy zaproszenie na wigilijną kolację. Oczywiście nie skorzystam, jak zawsze, bo ta uroczystość jest ok. 40km od mojego miejsca zamieszkania. Porządkuję uporządkowane, bo jakieś zajęcie muszę mieć. Na razie w myślach gromadzę ubrania na wyjazd, powoli kształtuje się układ. Podobno w przyszłym tygodniu ma zagościć mróz, z przyjemnością zabiorę ze sobą zimowe, nowe buty. Niech i one poznają polski chłód. Z niepokojem czytam artykuły o drożyźnie, o ewentualnych brakach w towarach. Kurcze, ja już stałam w nocy po mięso na święta w 1981r. Po raz kolejny, jak to dobrze, że moi rodzice nie doczekali takich czasów. Przed chwilą wypiliśmy z mężem kawę parzoną we włoskiej kawiarce. To urządzenie to mistrzostwo świata, dom pachnie jak sklep kolonialny z kawami świat! Najczęściej parze laką normalnie zalewaną , ale dziś zamarzyłam o luksusie, który przecież mam na wyciągnięcie reki. Drobne przyjemności urozmaicają nam życie, czynią je ciekawszym i piękniejszym. Tylko muszę pamiętać, że wystarczą drobiazgi , małe gesty , niewielkie przyjemności, aby tak było. Zapach kawy przypomniał mi któryś pobyt w Krakowie, gdy weszłam niedaleko Dominikańskiej do sklepu z kawami i herbatami. Oszalałam na ich widok! Kupiłam wówczas 10 dkg. herbaty Earl Grey, którą dawkowałam sobie jako coś ekstra. Jej smak był doskonały, ale po 2 latach powrót do Krakowa okazał, że sklepu już nie było. A'propos herbaty Earl grey , w powieściach angielskich trafiam zawsze na celebrę parzenia herbaty i jest to zawsze ten gatunek. Przeze mnie ukochany.
Laurka1980
18 listopada 2021, 14:33Uwielbiam Earl grey :) We Włoszech byłam raz, kawy nie piłam - głupota młodości ;)
Campanulla
20 listopada 2021, 18:42Masz zawsze szanse zrobić to po raz pierwszy. Wszystko przed Tobą
barbra1976
17 listopada 2021, 19:46Etam. Listopad, jak każdy inny miesiąc, ma swój urok. Bardzo lubię wszystkie pory roku. A jesieni w sumie 20 lat nie widziałam. Tutaj jest lato i dziwna zima niezima 😁😁
barbra1976
17 listopada 2021, 19:47Jesteście mistrzami z tym spacerowaniem i jak miło, że we dwoje.
barbra1976
17 listopada 2021, 19:51Włoska kawiarka wymiata. Gdzie jest moja?
Campanulla
20 listopada 2021, 18:43Chciałabym taki listopad jak u Ciebie.
barbra1976
21 listopada 2021, 09:53Mój listopad nie jest listopadem. Ja o polskim mówię, naprawdę lubiłam i nie jojczalam, że szaroburoiponuro
krolowamargot1
17 listopada 2021, 18:34Ja tez uwielbiam Earl Grey, z odrobina syropu klonowego, bo miodu nie jem.
Campanulla
20 listopada 2021, 18:43A ja sote, czyli bez dodatków.