Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zabawa w kuchni.


Muszę zagospodarować zakupy o krótkim terminie do spożycia, stąd dziś zajęcia praktyczne w kuchni. Jako wczesna nastolatka  chodziłam do MDK na zajęcia z gotowania. Fajne to było, można było w domu zaimponować umiejętnościami, chociaż mama nie dopuszczała mnie do gotowania. Siebie zresztą też nie, bo na co dzień  jadaliśmy z bratem w kasynie  wojskowym. Domowe obiady były w niedzielę.  Ale wracając do aktualnych czasów, popełniłam dziś : kotlety mielone , będą do chleba, pulpety w sosie pieczarkowym, mięso z rosołu w sosie ogórkowo/koperkowo/kaparowym, sałatkę jarzynową.  Reszta zamrożona na szczęście. A z tym ugotowanym uporamy się  spokojnie.  Dziś dzwonił kurier, że może dostarczyć nam pulsoksymetry, ale po zakończeniu Covid należy je odesłać do MZ. Dziwna operacja, po cholerę wypożyczać  aż z daleka, skoro można by zrobić to za pomocą samorządu?  Zrezygnowaliśmy, bo mamy własne urządzenie, ale ta   forma pomocy rozbawiła mnie.  Nadal kaszlę i mam katar, noc jednak była całkiem ok. Gdy wstawałam do wc  to przy okazji zerknęłam do smartfona. Ukraina nadal walczy. Dziś czytałam przepisy dot. powszechnej  mobilizacji. Strach od razu złapał mnie za gardło, czy zdążę pożegnać się z synem, gdyby do tego doszło. I na Vitalii pojawiły się głosy, czy aby dobrze, że przyjmujemy Ukraińców. Proponuję zamknąć oczy i wyobrazić sobie taka sytuację: to ty uciekasz z kraju ogarniętego wojną. Udało ci się, ale tam , gdzie wydaje się bezpiecznie , nikt nie chce cię przyjąć , udzielić pomocy, bo to może być kłopotem. Niewielkim, ale zawsze kłopotem, który w drobny sposób ograniczy twoje dotychczasowe życie.  Widzisz to?  I jak się czujesz ?