czyli wędrówki z kijkami. Dziś Białogóra , póki jeszcze nie ma tam budowy elektrowni. Ludzi zero, słońce piękne, trochę za zimny wiatr nad morze, szliśmy zatem lasem. Po drodze małe papu przy sążniach ściętych sosen, z zapachem żywicy, w ciszy, na kompletnym bezludziu. I jak tu nie kochać natury, gdy ona taka piękna? Wyszło prawie 10 km., co przy chorobie mojego męża jest wyczynem. Na obiad zupa pomidorowa z ryżem, porcja mała, kawałek pieczonego udźca indyczego i szparagi zielone. Zero ziemniaków , będą jutro lub pojutrze, do marchewki młodej + maślanka, albo do jajka sadzonego. Zajadamy się sałata lodową połączona z kiełkami, papryką czerwona koperkiem i sosem jogurtowym Ostatnio dodałam kawałki świeżego ananasa, wyszło świetnie! Dziś cukier 75, nigdy nie miałam tak niskiego cukru, no odkąd badam. Dziś para gołębi chciała się zadomowić na moim balkonie, już jedna z pustych doniczek była poddana przymiarce. Przegoniłam, mam nadzieję, że to nie były gołębie ukraińskie 😛. A w sprawie Ukrainy to bardzo, ale to bardzo mi źle. Czy to za bujna wyobraźnia, czy jakieś wspomnienia z poprzedniego wcielenia? Staram się rozmawiać z mężem na tematy inne, obojętne, ale tak jakoś wracamy zawsze ku tematowi wojny. Wczoraj moja fryzjerka podpowiedziała, gdzie można się schronić w razie ataku - to parking podziemny w niedalekim centrum. To dobry pomysł, oby nie trzeba było korzystać.