Dziś i wczoraj zimny wiatr hula u nas. Na deszcz musiałam nałożyć kurtkę, dobre to było na zewnątrz, ale w bibliotece po prostu mdlałam z gorąca. Wczoraj cmentarz oksywski i grób moich rodziców, potem zakupy spożywcze i inne. Lniana spódnica, lniane spodnie, dwie bluzki. Dziś je wyprałam, wyschło momentalnie przy wietrze. Była spora promocja, bo 60% mniej przy drugim produkcie. Zakupy na hali targowej , gdzie wymieniłam na banknoty walające się po domu drobne. Zliczyłam je , podzieliłam na nominały, wyszło 35zł. Dziś za to kupiłam owoce i warzywa oraz nabiał. Na obiad zrobiłam faszerowane pieczarki Portobelo, do tego pieczone ziemniaki i sałata rzymska z dresingiem . Smaczne to było i takie wykwintne, bo farsz ze szpinaku i gorgonzoli, co do siebie absolutnie pasuje, a ziemniaki z tymiankiem cytrynowym. Mąż pojechał do chirurga, aby otrzymać zastrzyk wzmacniający przez wyjazdem. Kolano na razie w porządku, ale musi uważać . Zamówiłam nową lodówkę i już ją odmówiłam. Okazało się, że z powodu długiego weekendu nie ma jej kto przywieźć. Dowiedziałam się o tym na dzień przed zaplanowaną dostawą, na którą był tydzień. Zachowałam się eco , przyszedł magik potrafiący grzebać w takich usterkach, zrobił, jesteśmy umówieni na wymianę kabelków na silikonowe. W ten sposób zamiast prawie 3.000zł wydam kilkaset. A firmę tak nieprofesjonalną będę omijać z daleka. Jutro kolejny cmentarz, tym razem rodzice męża. Jeszcze tylko opłaty internetowo, i właściwie będę wolna do samego wyjazdu. A, zrobiłam leczo, ale dodałam za dużo ostrej papryczki. Próby złagodzenia potrawy niekoniecznie się udały w 100% . Trudno, jakoś zjemy popijając kefirem lub maślanką.
jendraska
21 czerwca 2022, 19:39Zastrzyk "wzmacniający" ;) Gdybyż takie cudo było. To blokada jak mniemam czyli steryd. Albo kwas hialuronowy, który krótkotrwale nawilża kolano. Ech znam ten ból...