Poranek był niespodzianka dla wielu. Zima wróciła, śnieżna, chłodna i absolutnie nieproszona. A już tulipany w rozkwicie, żonkile z kwiatami, zieleni tyle. Na ulicach znów błoto, jak zawsze zaskoczeni drogowcy, ludzie kulą się od zimna. Mój mąż pierwszy schował odzież zimową, dziś w ukryciu przede mną wyjmował. Takie zabawy mam co roku, już się przyzwyczaiłam. Dziś fryzjer, miał być wczoraj albo dziś cmentarz, ale w taka aurę jest to bez sensu. Pojedziemy przed Wielkanocą. Dziś moja mama skończyłaby 90 lat. Ostatnie lata jej życia były ciężkie i dla niej, więc odejście było ulgą. Wczoraj byliśmy w kinie na filmie SYN. To historia rodziny , rozbitej rodziny, w której najciężej rozstanie rodziców przeżywa chłopak 17 letni, zaburzony mocno , nakręca swoją psychikę, rozpacz i nienawiść do świata za rozwód, aż dochodzi do tragedii. Film ciężki,ale dający do myślenia, jak muszą przeżywać dzieci takie sytuacje. Na obiad reszta pulpetów w sosie koperkowym , oraz zupa krem z cukinii. Wypisałam kartki z życzeniami na Wielkanoc, w tym roku tylko 2 szt. Skoro reszta opędza te święta smsami lub telefonami, co ja będę się wysilać. Wysyłam do dwóch ciotek, wiekowych, dla których tradycja jeszcze coś znaczy. W nocy boli mnie biodro, może to i reumatyczne bóle? Takie nagłe skoki ciśnienia, zmiany pogody zawsze miały na mnie duży wpływ. Jutro pogrzeb jednej z sióstr mojego teścia, którego nigdy nie poznałam. Ciotka Irena miała 96 lat, zachorowała po Nowym Roku na zapalenie płuc, i tak to się skończyło ostatecznie. A mój teść zmarł w 1957 r., gdy mąż miał 7 lat. Na jutro zrobiłam naleśniki z mięsem i surówkę z białej kapusty, ogórka zielonego i koperku. Musze jeszcze zrobic bitki wołowe, a zatem udaję się w kierunku kuchni, do obowiązków.