Dziś w Gdyni pojawiły się nowe grupy turystów. To dziadkowie z wnukami przed szkołą i emeryci. Zrobiło się ciszej, spokojniej i z pewnością nie będzie tak brudno. Wczoraj wieczorem wyszliśmy na spacer. Było przed 20, już zmierzch, w każdym ogródku mnóstwo ludzi. Żegnali się z wakacjami, a ja cieszyłam się, że moje miasto wróci do nas. Jeszcze przed chwilą motory manetkami dawały ryki, ale i to ustanie. Jest chłodniej, chociaż chwilowo.Spacer był krótki że względu na męża. Na parkingu na moim podwórku stoją dwa samochody, do niedawna nie wszyscy mieli szczęście do miejsca. No i noce są ciche, co pozwala się zrelaksować. Rozumiem, są wakacje, turysta korzysta z uroków miasta, ale nie oznacz to, że musi je dewastować, brudzić i okrzykami dawać znać o swoim pobycie. Tyle. Waga powolutku spada, staram się te spadki utrzymywać. Gotuje częściej zupy na oliwie, częściej jadam kaszę, warzywa nie są tylko ozdobą, bo to porządna porcja na talerzu. Posiłki są systematycznie o tych samych porach, na śniadanie owsianka z jabłkiem I nie błyskawiczna. Kolacja przed 18, skromna, i zawsze napar z ziół do niej. Wpadki są, np.galaretki w czekoladzie, kawałek ciasta kremowego, ale to norma, bo ideałów nie ma. Porzuciłam mleko do kawy, teraz pijam czarna, ze szczyptą kardamonu. Na koniec obiadu zawsze porcja kefiru, bo mam zwyczaj pić po posiłku, nie w trakcie. Wyskoki i wpadki żywieniowe są częściej na wyjazdach, w trakcie spotkań towarzyskich . Staram się wówczas ograniczać alkohol do lampki, no dwóch lampek wina. Świadomość ograniczeń wiekowych robi swoje. Wyliczyłam, ze w mijającym tygodniu zjadłam 2 plasterki wędliny, natomiast codziennie zjadam pomidora i jabłko. Moja wątroba i trzustka wyraźnie są zadowolone. Dziś ugotowałam zupę warzywna , selerowo- porowa. Pachnie oblednie i smakuje wspaniale. Dodaję do zup dużo ziół i siekam je o tej samej porze. ciekawe, czy sąsiedzi oswoili się z tym odgłosem ?