Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Długi weekend.


Pogoda nie zachęca do spacerów , zresztą dziś dzień porządkowania. Rano jeszcze chwilkę położyłam się na macie rehabilitacyjnej, aby rozluźnić lędźwie. Potem jeszcze naciąganie powiezi poprzez walkowanie stop. Ciekawe, że na siedząco nic nie boli, ale na stojąco oczy wychodzą z orbit. Wyprałam pralkę, co brzmi dziwnie, ale tak trzeba, aby funkcjonowała jak najdłużej. Ugotowałam kisiel z mango, którego kawałki mrozone kupiłam kiedyś. Dodałam ciemne winogrona jako dekoracje i do smaku. Czerwona kapusta do niedzielnego i świątecznego obiadu, zupa warzywna z tego co w domu. Wyjazd nawet na kilka dni wymusza pozbycie się resztek. Kupiec naszego Dyzia seniora przyjechał, aby odebrać całe koła, z oponami zimowymi, bo teraz to nam niepotrzebne. Poprzednio mąż zapomniał dać. W podziękowaniu otrzymaliśmy krówki mleczne i nalewkę z pigwy, niestety nie własnej roboty. Nie przepadam za tego rodzaju gestami, ajezeli już, to wolałabym słoik miodu. Ale to darowany koń. Odkurzanie, prace kuchenne, przygotowanie gęsi do pieczenia, ot to co wykonuje się zwyczajowo w domu. We wtorek rano nasz Dyzio junior otrzyma zimowe buciki. Po wymianie pojedziemy odpoczywać nad otwarte morze. Wokół cisza i spokój, turystów nie słychać. Staram się nie myśleć o moim zdrowiu, a dokładnie to myślę pozytywnie, aby nie wywoływać wilka z lasu. Coraz chłodniej za oknem,zmierzch nadchodzi tak szybko. Postawiłam w domu kilka ozdób świątecznych, będę dokładać sukcesywnie. W ten sposób wprowadzę się powoli w stan oczekiwania, bo na tym chyba polega idea adwentu.