W przeddzień końca drugiego tygodnia zmagań, pomału wychodzę z kryzysu. Trzymanie się diety w weekend nie było łatwo. Nie dlatego, że mnie kusiło niezdrowe jedzenie ale dlatego, że cały harmonogram posiłków uległ totalnemu rozpadowi. Wstałam później niż zamierzałam, zasnęłam wcześniej, dojazd na basen oraz pobyt tam, w ostatecznym rozrachunku zamiast 5 posiłków zjadałam 3. W niedziele niestety podobnie.Nie odbiło się to pozytywnie na mojej wadze niestety... ku mojemu zaskoczeniu :/ Nic to, głowa do góry, pierś do przodu... jutro jest nowy dzień. A pojutrze oficjalne ważenie... PS. głodna jestem :D
Carian
8 września 2014, 22:21:) o wciągnięciu brzucha zapomniałam :) od jutra działam ... dzięki za wsparcie
Magiczna_Niewiasta
8 września 2014, 22:05Czasami bywa, że posiłki nie ułożą się tak w czasie jak to by się chciało, ale przecież nikt jeszcze przez to nie umarł. Masz racje, głowa do góry, pierś do przodu, brzuch wciągnięty i do dzieła :)