Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 37 na lekkim kacu opisany ;)


Przeżyłam wczoraj traumę. Zacznijmy od tego, że... no mam arachnofobię, ok? Ja się nie boję pająków - ja wpadam w histerię i panikę na ich widok. Jeśli pająk jest między mną a drzwiami to wychodzę oknem i to nic, że trzecie piętro. I wczoraj przyszedł pająk. Właśnie skończyłam ćwiczyć i patrzę, a mój kot siedzi na przedpokoju i gapi się w sufit jakby co najmniej kotkę w rui tam zobaczył. Wychodzę, zerkam, a tam siedzi ośmionożne bydle wielkie na 7-8 cm. I w dodatku sobie spaceruje. Ja w domu sama. No to sru po spray i pryskam, pryskam i pryskam a diabelstwo nie chce umrzeć. Zaczęłam płakać. I krzyczeć. Tak, ja tak właśnie wyglądam jak widzę pająka. Pobiegłam po odkurzacz. Ręce mi się tak trzęsły, że go upuściłam, cud, że żyje. Z bezpiecznej ogledłości, cała popłakana i posmarkana wciągnęłam chuja i zostawiłam na podłodze włączony odkurzacz, bo bałam się, że jakimś cudem pająk z niego wyjdzie (a dla pewności posłałam za nim dwie chusteczki, coby go przygniotły). I wtedy - nie wiem czy strułam się sprayem na robale czy to był już ten poziom paniki - stwierdziłam, że nie mogę oddychać. Próbuję wciągnąć do płuc powietrze a tu blokada. Myślałam, że zejdę normalnie. Wybiegłam na balkon, taka spocona po treningu i rozebrana do treningowej bluzki na ramiączkach i spędziłam tam kilka minut ucząc się od nowa oddychać. Jeśli ktoś ma kota i słyszał jak charczy gdy ma kłaczka - tak właśnie brzmiałam próbując zmusić płuca, żeby nabrały powietrza. Stawiam, że to jednak była panika, bo gdy sobie w myślach zaczęłam tłumaczyć, że muszę się uspokoić, to jakoś łatwiej się zaczęło oddychać. Ale przez kolejną godzinę skrzeczałam zamiast mówić. Odkurzacz został w końcu wyłączony i dla pewności zamknięty na balkonie, gdzie czekał aż Mój wróci z pracy i wyciągnie worek. A ja po tym wszystkim napisałam tylko do niego "przynieś mi alkohol" i tak wyglądał dzień z życia arachnofobika zakończony obaleniem butelki wina na dwie osoby - z czego dumna nie jestem, ale czego potrzebowałam :P

Poza tym incydentem dzień wyglądał całkiem dobrze. Poniżej jadłospis.

Śniadanie: serek wiejski z ogórkiem konserwowym i oliwkami, do tego pełnoziarniste pieczywo - 462 kcal

II śniadanie: banan i jabłko - 178 kcal

Obiad: twórczość własna oparta o brązowy ryż, udko z kurczaka gotowane na parze, zieloną paprykę i suszone pomidory z dodatkiem łyżeczki oleju z pomidorów do smaku - 326 kcal

Kolacja: taka sama jak obiad (zrobiłam poprzedniego dnia większą miskę i rodzieliłam na dwa posiłki - wrzucam zdjecie, bo tu prezentuje się lepiej) - 326 kcal

Razem: 1292 + wino = ???

Woda: 2,75 l

Trening: spacer + Jillian Michaels' 30 Day Shred lvl 1 - spalone 435 kcal

Kroki: 7704

Jak widzicie, porwałam się na trening sławnej Jillian :) Szczerze mówiąc spodziewałam się, że nie dam rady go dokończyć a dziś nie będę mogła się ruszać przez zakwasy. Generalnie dokończyłam go bez żadnych problemów a dziś lekko tylko czuję ręce, ale to naprawdę lekko. Jedyne co, to wczoraj po kilku godzinach od treningu czułam, że mięsnie są zmęczone, aż lekko mrowiły i musiałam poprosić Mojego o szybki masaż. Ale dziś mogłabym spokojnie trening powtórzyć. Nie zrobię tego, bo nie chcę przeciążać organizmu, który jest osłabiony odwodnieniem po wczorajszym winie, dlatego dziś tylko pójdę do rodziców na nogach i uznam to za trening. Ale postaram się jutro rano namówić mamę do spróbowania Shreda :)

No, dosyć tego gadania, najwyższa pora nadrobić zaległości w Waszych dietetycznych sukcesach :)

  • Novacaine91

    Novacaine91

    18 września 2017, 14:14

    Aaaa, pająki to najgorsza rzecz na świecie :o Podziwiam, że jednak walczyłaś z tym dziadostwem, bo ja bym zwiała z mieszkania i czekała aż ktoś wróci i to zabije :D

  • alraunaaa

    alraunaaa

    18 września 2017, 09:09

    Z tymi pająkami to Cię rozumiem... Przeżywam to samo. Chociaż na wino po nie wpadłabym :)

    • Cathwyllt

      Cathwyllt

      18 września 2017, 09:44

      Właściwie to wyslalam go po piwo, czego nauczyłam się podczas moich napadów paniki - piwo zawiera chmiel, który działa uspokajająco. Tylko nie sprecyzowałam jaki alkohol mam na myśli a Mój pomyślał, że skoro się odchudzam to na pewno wino, no i przyniósł wino...

  • Furia18

    Furia18

    17 września 2017, 11:23

    Moje siostry po wciągnięciu pająka do odkurzacza zatykają rurę szmatą :D

    • Cathwyllt

      Cathwyllt

      18 września 2017, 09:42

      Tez dobry sposób, tylko co jak trzeba ją zdjąć, żeby poodkurzać znowu?

  • duzaDI

    duzaDI

    17 września 2017, 10:17

    Piękne jedzenie piękny trening wszystko super Tylko ten pająk, a właściwie lęk, współczuję. a jeśli chodzi o wino to ja już ostatnio sama potrafiłam wypijać całą butelkę, ale nie o to chodzi Dzisiaj już będzie drugi dzień bez ;)

    • Cathwyllt

      Cathwyllt

      18 września 2017, 09:41

      Butelkę na łebka też obalałam ale w liceum i na studiach, teraz za stara jestem, kac taki łapie rano, że wolę nie próbować :D

  • Berchen

    Berchen

    16 września 2017, 17:16

    OMG jak sie nasmialam, tak fajnie to opisalas, wspolczuje ci tego strachu, ja mam lek wysokosci i raz musialam cos takiego przezyc - wyjechalam z grupa na wycieczke nie wiedzac ze w programie jest zwiedzanie czegos do czego trzeba bylo dojechac KOLEJKA LINOWA - tzn male siodelko z drewniana listewka opuszczana z przodu jak na karuzeli na okropnie duzej wysokosci - to byl koszmar, nie moglam zostac i poczekac na grupe, bo to pol dnia, presja grupy , no choc, nic ci nie bedzie, usiadlam zamknelam oczy i cala droge trzeslam si ei beczalam, wysiadlam na drugiej stronie prawie omdlala - wtedy reszta uznala ze nie wymyslalam, a ze zwiedzania - nawet nie pamietam co to bylo tak mi ten strach mozg zjechal., teraz zawsze upewniam sie dokladnie jaki jest plan wyjazdow.

    • Cathwyllt

      Cathwyllt

      18 września 2017, 09:40

      To też mam, ale nie w takim stopniu jak Ty. Ja po prostu mam blokadę i nie podchodzę nigdy do poręczy balkonu, ale jak się czasem przełamię, to nie mdleję. Ale to też jest okropne i przykro mi, że Cię dopadło.

    • Berchen

      Berchen

      18 września 2017, 14:34

      no to wiesz jak sie czulam mieszkajac 20 lat na 10tym pietrze, jak bylam z dziecmi na balkonie to jak kwoka uwazalam zeby nie byly zblizaly sie do poreczy. opierac sie o nia to - w zyyyciuuu. Mycie okien, to tez byl wyczyn.

    • Cathwyllt

      Cathwyllt

      18 września 2017, 15:27

      A to mam. Jak tylko ktoś się zbliża do poręczy, albo o zgrozo, mama wychyla się z kotem na rękach, żeby pooglądał świat, to ja wychodzę z pokoju, żeby na to nie patrzeć, bo aż ciarki przechodzą. A to tylko 3 piętro. U rodziców nawet drugie...

  • KochamBrodacza

    KochamBrodacza

    16 września 2017, 17:00

    Biedna!!! Chociaż zabawnie się to czyta to wiem co musiałaś czuć, ja kiedyś totalnie olewałam pająki i inne robactwo, za to od jakiś trzech lat może nie koniecznie się boję ale czuję tego dziadostwa ;( Sama ostatnio poryczałam się jak zobaczyłam wielkiego pająka, nie wiedziałam że aż do tego stopnia się boję, choć u mnie to musi być naprawdę spory pająk i to dodatkowo dość tłusty. Bleee aż mam ciary na samą myśl.

    • Cathwyllt

      Cathwyllt

      18 września 2017, 09:37

      Mnie nie rusza inne robactwo. Może szczypce są nieprzyjemne, ale nie mam problemu ze złapaniem klapka i zrobieniem szczypawnicowego naleśnika na podłodze. A ćmy, których boi się i moja mama i moja siostra, po prostu łapie rękami i wypuszczam za okno. Ale pająk? Brrr....

    • Cathwyllt

      Cathwyllt

      18 września 2017, 09:38

      Szczypawnice miało być, nie szczypce, piszę na komórce i się autokorekta chciała pisać xD

    • KochamBrodacza

      KochamBrodacza

      18 września 2017, 13:13

      A nie takie to mnie nie ruszają, jakoś czuję tylko obrzydzenie do dużych koników polnych, dużych jaszczurek i żmij które niestety u mnie są :( Reszta robali ujdzie :P Ja też ratuję małe pająki, ale jak jest spory to niestety nie ma szans ;P Nie wiem czemu tak jest że zaczęłam się brzydzić tego wszystkiego a kiedyś mnie to nawet nie ruszało.

  • iness7776

    iness7776

    16 września 2017, 14:31

    To ja mam identycznie jak widzę konika polnego, ale takiego wielkiego i zielonego. No wielkiego na kilka cm... Ale dla mnie on jest wielki. Wyobraź sobie, że też ostatnio wciągnęłam go odkurzaczem. Ni i dooopa, bo jakimś cudem mi wyszedł! A, że się do swojego nie odzywałam to walkę musiałam stoczyć sama :(.

    • Cathwyllt

      Cathwyllt

      18 września 2017, 09:35

      No to mi schiza zrobiłaś... Teraz nie dotknę odkurzacza ani nie zaglądnę do szafy, w której jest bo się boję, że pająk wyszedł... (Chociaż Mój wyciągnął wtorek i założył nowy jak tylko wrócił) :P

  • FightingForYourself

    FightingForYourself

    16 września 2017, 13:36

    niestety przeżywam to samo z pająkami. Z tym że ja go nie zabije i nie dojdę blisko. Zazwyczaj w takich sytuacjach chowam się i czekam na pomoc. Całe szczęście cała rodzina i znajomi wiedzą o tym co przeżywam i zawsze ktoś nadejdzie z pomocą. Okropne to jest!!! Po przeczytaniu tego u Ciebie aż zbladłam, nie dałabym rady podejść tak blisko ! Ja mając kota, i widzac pajaka na podłodze zazwyczaj rzucałam kota na to stworzenie i wychodziłam. Kot miał troche białka a ja spokój ducha ( żart )

    • Cathwyllt

      Cathwyllt

      18 września 2017, 09:34

      Moje koty... Cóż... Jeden nie umie polować i jedyne co robi to tracą ofiarę łapą, żeby się ruszała, a drugi... Boi się pająków xD nie, byłam sama i miałam do wyboru zabić albo pozwolić, żeby się gdzieś schował a tego bym nie przeżyła, świadomość, ze gdzieś jest taki potwór a ja nie wiem gdzie przeraża mnie jeszcze bardziej...

  • theSnorkMaiden

    theSnorkMaiden

    16 września 2017, 12:38

    Wspolczuje osobom ktore maja jakies fobie bo to musi byc straszne. Moja siostrzenica boi sie golebi i dostaje paralizu jak widzi golebia ktory siedzi na chodniku i ona by miala kogo niego przejsc. O widze poshredowalas. Mnie jednak znudzilo dzien w dzien to samo

    • Cathwyllt

      Cathwyllt

      18 września 2017, 09:31

      Mnie się podobało, ale fakt, że tak dzień w dzień to pewnie dłużej niż miesiąc nie wytrzymam. Ale jak wrócę z Bieszczad to podejmę wyzwanie i zobaczymy :)

  • angelisia69

    angelisia69

    16 września 2017, 12:28

    heheh normalnie padlam to czytajac :P choc wiem ze wcale do smiechu ci nie bylo,ale dziekuje za poprawe humoru heheh Wiesz do niedawna "zdawalo" mi sie ze mam arachnofobie,ale zostajac sama w domu z pajakiem ktory chodzil mi po scianie,mialam wybor "czekac na cud" badz wziac sprawy w swoje "klapki",wzielam kapcia jak mu przypie*** do flaki ledwo starlam ze sciany,teraz juz wiem ze arachnofobii nie mam :P

    • Cathwyllt

      Cathwyllt

      18 września 2017, 09:30

      Ja miałam do wyboru walczyć albo pozwolić, żeby uciekł i schował się niewiadomo gdzie. Jeśli jest coś, co przeraża mnie bardziej niż pająk na suficie, to pająk, który jest gdzieś w mieszkaniu a ja nie wiem gdzie ani kiedy wyjdzie żeby mnie zamordować we śnie :P