Mam okropny dzień, Vitalijki. Mam beznadziejny humor, nic mi nie wychodzi, pech mnie prześladuje od rana. A to autobus uciekł, a to kolejka na poczcie, a to w pracy się pomyliłam, w domu szukałam przez pół godziny płynu do płukania, który stał obok pralki, buty mnie obtarły a gotowanie obiadu zajęło dwa razy dłużej niż powinno. Do tego nie jestem już sama w pracy, wróciła moja zakichana kierowniczka i nie mogę już sobie siedzieć przy kubku herbatki i poczytywać co tam u Was :(
A humor mam beznadziejny już od wczoraj, bo moja durna siostra z jakichś powodów wszystkim powiedziała, że kończy pracę o 17, tylko mnie, że o 15. Spokojnie byłaby po 16, moglibyśmy złożyć mamie życzenia urodzinowe i ja przed 17 mogłabym się zwinąć, żeby zrobić obiad Mojemu po odespaniu nocki i trochę ogarnąć mieszkanie, czego nie zdążyłam zrobić w sobotę. A jak się okazało, że jednak siedzi do 17 i będzie po 18, to się zebrałam i poszłam. Mamie złożyliśmy z tatem życzenia już rano i dostała część prezentu, więc wszystko było ok. Napisałam tylko do siostry dlaczego mi nie powiedziała, że pracuje do 17, inaczej bym sobie wszystko ułożyła, może przyszłabym na sam wieczór albo w ogóle życzenia byłyby w sobotę. A ona nagle na mnie naskoczyła, że ile ja mam lat, że nie mogę 10 minut dłużej zostać, że myślę tylko o sobie, żebym dorosła, że ja sobie nie wyobrażam jak mnie ludzie postrzegają i czego nie mówią mi w twarz i tak dalej. No ja zgłupiałam. Zarzuca mi egoizm siostra, która nie potrafiła nawet powiedzieć głupiego "sorry, pomyliłam się" czy "sorry, musiałam zostać dłużej" czy cokolwiek się stało, za to oczekuje, że ja na jej skinienie rzucę wszystko, zostawię bajzel w domu i nie ważne, że obiad zrobię na 21, ale będę czekać aż ona łaskawie wróci. Pomijam już wszystkie obelgi, jakimi mnie obrzuciła. Wkurzyłam się jak dawno - ona zawaliła, a ze mnie robi najgorszego człowieka na świecie, zupełnie jakbym popełniła jakąś straszliwą zbrodnię a nie po prostu złożyła mamie życzenia wcześniej. I strasznie przykro mi się też zrobiło i humor mam beznadziejny do dziś.
No, musiałam się wyżalić. Najgorzej, że wróciłam do domu roztrzęsiona, Mój podsunął mi piwko, potem drugie, jakieś winko, jak już się napiłam to podsunął mi orzeszki, potem zrobił tosty z serem... A ja jak skończona idiotka wszystko w siebie wepchałam. Milion kalorii. Straciłam połowę tego, co udało mi się osiągnąć w zeszłym tygodniu i od rana siedzę i zastanawiam się jak mogłam być taka głupia. I dlaczego do cholery jedno głupie fiksum-dyrdum mojej skretyniałej siostry aż tak bardzo wytrąciło mnie z równowagi. Rany, weź się w garść, dziewucho!
Ok. W każdym razie nie mam dla Was menu z wczoraj, bo nie ma sensu próbować go odtworzyć. Dziś od rana wróciłam na właściwą ścieżkę, zaraz po powrocie do domu zrobiłam trening z taśmą gumową pożyczoną od taty a potem strzeliłam sobie sesję jogi. I po tym treningu będą zakwasy, już czuję. Znalazłam w internetach trening na gumach Anny Lewandowskiej, pomyślałam, że 20 minut to tak akurat na pierwszy raz, bo przecież ćwiczę od całego tygodnia, a guma to jak trening z obciążeniem, to nie ma co szaleć. I po tych 20 minutach myślałam, że umrę na dywanie. A Lewandowska, bez kropli potu i z prommiennym uśmiechem oznajmia "a teraz powtórz to jeszcze 2 razy". No bez jaj. Nie ma opcji, ta jedna seria mi wystarczyła w zupełności. Jutro ocenimy szkody zakwasowe i zobaczymy czy mogę w ogóle myśleć o drugiej serii w najbliższym czasie :)
To chyba tyle, dziewczęta. Pralka czeka na wywieszenie, obiad dla Mojego na zrobienie (wychodzi z pracy za trochę ponad godzinę), no i prysznic trzeba wziąć zanim wróci, więc musicie mi wybaczyć, ale wpadnę do Was jutro w pracy, może uda mi się stajniaczyć z komórką pod biurkiem. Teraz lecę się zająć robotą. Miłego wieczoru, kochane!
KochamBrodacza
26 lutego 2019, 17:58Średnio. Ale co poradzić, nie ma wpływu jaką mamy rodzinę :P Czasem się zdarza, zapomnij o tym okropnym dniu i do przodu!
vicugna
26 lutego 2019, 08:52Mój też mnie tak pociesza, tylko zamiast alkoholu jest pizza. Wie dobrze, że pomaga w każdej sytuacji i tylko pizza jest w stanie zaspokoić mojego wewnętrznego prosiaczka w pełni :D co do siostry nie dziwię się, że zepsuło Ci to cały dzień. Mogłabym napisać Ci żebyś to olała, ale sama jestem osobą którą tak złości takie zachowanie, że mam 2 dni zepsute. Ale przejdzie! :)
ZawszeWinna
25 lutego 2019, 22:53Niestety dieta bywa frustrująca, a ludzie w tym nie pomagają... Następnym razem faceta pogoń z tym piwem i powiedz, żeby zaopatrzył się w jakieś fit przekąski ;) Powodzonka :)
aniloratka
25 lutego 2019, 22:10zle dni sie zdarzaja. a swojego bym uprzedzila, ze jednak jestes na diecie i mozna humor poprawic czyms innym niz jedzeniem i alkoholem.