Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wielki powrót?


Te wszystkie plany, marzenia... Ehh. Czytam wpisy z 2013 roku i ogarnia mnie płacz "czemu wtedy się poddałaś?" przecież teraz bym wyglądała jak laska nie z tej ziemi. Ale cóż, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy mamy 2015 rok, koniec marca, a ja wyglądam jak świnia spasiona. Jedyny mój postęp jaki osiągnęłam to niejedzenie chipsów, które były moim uzależnieniem (serio, nie było dnia bez chipsów). Nie jem ich od 1 grudnia 2014r. Dziś mija 144 dni. Nie ciągnie mnie do chipsów, było wiele sytuacji kryzysowych kiedy to wychodziłam do znajomych, a oni serwowali chipsy i tylko chipsy jako przekąskę. Ani razu nie poległam, nawet małego okruszka nie zjadłam. Ale niestety czułam ten zapach. Po wyjściu zawsze marzyłam, że na drugi dzień pobiegnę do sklepu i najem się ich, że aż pęknę. Na szczęście jak wracałam do domu to zapominałam już o tym zapachu, a może raczej smrodzie chipsów i mi przechodziło.

Niestety moim problemem wciąż jest jedzenie na urozmaicenie sobie czasu. Od poniedziałku zmieniłam swój plan żywieniowy, zaczęłam liczyć kalorie (co wcale nie jest uciążliwe, a wręcz daje mi wiele zabawy i zabiera czas, który mogłabym poświęcić na jedzenie) zaczęłam też zdrowiej się odżywiać, omijam kolorowe napoje, piję tylko wodę, a ona zaś mi smakuje, więc nie ma problemu. Problem jest taki, że o 20 robię się głodna... 
Innym zaś problemem jest aktywność. Próbowałam zrobić skalpel Chodakowskiej. Wytrzymałam 18 minut.;( Porażka totalna. Kiedyś jak ważyłam 76kg i próbowałam się odchudzać to taki skalpel potrafiłam zrobić i jeszcze pójść na rower. Jestem załamana. Odstawiłam windę, ale problem sprawia mi wejście na 3 piętro. 
Jak na jeden wpis to dość tych żali. 
Raczej nie będę tu pisać regularnie codziennie. Ale postaram się co kilka dni. Opowiem Wam (jeśli ktoś w ogóle zainteresuje się moimi wpisami, jak nie to opowiem sobie, aby móc to wyrzucić z siebie) o sobie, co robię w życiu, jak doszło do tego, że w krótkim czasie przytyłam ok 40kg i o innych ciekawostkach związanych ze mną. 
Teraz wiem, że nie zawiodę, może nie zdziałam od razu cudów, ale małymi kroczkami osiągnę mój wymarzony cel. 
Pozdrawiam, Ceriise. :)

  • melisaja

    melisaja

    29 kwietnia 2015, 18:45

    wielkie powroty to u mnie norma;/ obecnie odwiedzam vitallie żeby wpisać wymiary. i raz góra raz dół. ech. gdybym nie przestała za 1 razem byłabym już eMką:) a tak? xxl :D powodzenia;) żeby się nam udało!:)

  • too.big

    too.big

    23 kwietnia 2015, 14:25

    No cóż, kto jak kto ale ja najlepiej rozumiem jak to jest zawalic. Ale wazne by nadszedl ten dzien w ktorym sie podniesiemy :) Życze Ci powodzenia i sily bo sie przyda ! I na pewno bede sledzic twoje postepy :)

  • Dorocia1991

    Dorocia1991

    23 kwietnia 2015, 11:54

    Wracaj, wracaj. Ja też próbuję sie zmotywować do działania....