Ogólnie weekend upłynął pod znakiem folgowania sobie, Madzia wróciła z Polski więc trzeba było sobie zaszaleć, mimo, że czekało ją tam wiele pokus schudła 1,5 kg, byliśmy w centrum handlowym, Burger King dla mnie, dla niej chiński kubełek curry, kurczak, ryż, frytki, warzywa, więc tyle było soboty, niestety tłusto:).
W niedzielę wybraliśmy się na kolejne zakupy i do włoskiej restauracji, dla Niej spaghetti carbonara, niestety było trochę niedoprawione jak na taką restaurację:/, dla mnie łosoś zapiekany w sobie pesto, frytki, zioła i pomidorki, jak na zdjęciu, za późno się skapnąłem, żeby zdjęcie zrobić, więc łosoś i frytki trochę podjedzone:)
Stwierdziliśmy jednak, że więcej nie pójdziemy w weekend, wszystkie ceny podwójne:), za 40 funtów dostaliśmy tyle, ile byśmy zjedli w każdy inny dzień za 20:)
Na deser zamówiliśmy sobie do podziału deser o nazwie The Godfather, pierniczki na ciepło, z sosem żurawinowym i czekoladowym z lodami i bitą śmietaną, raz na jakiś czas można, ustaliliśmy, że następna wizyta w restauracji po osiągnięciu konkretnego celu w odchudzaniu:)
Przez weekend przytyłem 0,5 kg, tragedia, więc trzeba się za siebie zabrać od dzisiaj:)
augenblick
19 marca 2012, 15:13Czasem można sobie pozwolić na małą przyjemność, potraktuj to jako nagrodę za dotychczasowe osiągnięcia:)