Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
małymi krokami


Wczoraj moja wyrocznia, pokazała 80kg.

Strasznie długo to wszystko trwa ale na spokojnie. Tyle lat żyłam z nadwagą że teraz muszę uzbroić się w cierpliwość.

Mam ostatnio straszne problemy z dzieciakami.

Najpier Młoda wylądowała w szpitaku z ZUM + 3dniowka a póżniej Pierworody dostał zapalenia oskrzeli, wysokiej gorączni w 4 dobie brania antybiotyku i wysypki- przypominającej plamki żyrafy, które zlewały się tworząc czerwone plany. Obecnie z Pierworodnym jest już dobrze- plamy bledną, gorączki nie ma. Niestety teraz Młoda zaczęła nam od wczoraj gorączkować. Bierze Bactrim- na Ecoli która znów się pojawiła w moczu. Teraz nie wiem, czy ta gorączka to wynik zarażenia się od Młodego czy może znów mamy ZUM. Nie mam pojęcia co robić. Chyba poczekam na wysypkę. Jeśli nie pojawi się do poniedziałku to będzie wesoło.

Postanowiłam się zebrać w sobie i dokonać wszelkich starań aby do urodzin dzieciaków zobaczyć poniżej 77. Mam jeszcze 4 tygodnie więc powinno się udać.

Ostatnio wpadłam na "świetny" pomysł- aaaa jest jakiś film, może obejrzę go kręcąć hula- hop? Wszystko fajnie tyle że od tego 30min kręcenia, mam takie sińce (jest z wypustkami- niby do masażu) że szok. Trzeba sobie zrobić przerwę ze Skalpelem żeby zeszły sińce.

Co do diety to ok. Wydaje mi sie że jadam za mało i to jest powód tak powolnej redukcji wagi. Do tego nie ćwiczyłam. Zobaczymy przez ten miesiąc. Postaram się trochę poćwiczyć i zotawić dietę w takim stanie jaki jest.

Myślałam ostatnio o bieganiu ale boję się anginy. Jest jeszcze zimno a ja jak się zasapię musze oddychać ustami.

Strasznie trudno wygospodarować mi trochę czasu dla siebie. Praca i 2 etat w domu wykańczają mnie. Wieczorem usypiając pierworodnego, zasypiam razem z nim. Do tego dochodza nocne wstawania żeby nakarmić rocznego Żarłoczka.