Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
taka sytuacja.


no i jest wrzesien. liście zaczynają żółknąć. deszcz pada. chujnia się robi. czuję, ze nadchodzi czas kiedy mogę się za siebie wziąć. dzień jest krótszy, więc jakoś tak nie będzie mnie korcić, żeby jeść po 18. waga ponad 60kg, nie wiem może 61, moze 62. sprawdzę rano, bo lubię się ważyć na czczo a dziś już zjadłam śniadanie. Znowu mam wielkie plany dotyczące odchudzania, a skończy się jak zawsze. Dostałam się na studia, tak, udało mi się. turystyka i rekreacja, corno bedzie turystką. pierwszy zjazd 11 października. Chce zacząć studia z waga 59kg. plany, plany, wielkie plany. Do 59kg zejdę bez problemu, a potem znowu hop i waga w górę. no kurwa, ogarnij się! 2,5 miesiąca 10kg? jak w tamtym roku? i, że niby ważyłabym 52kg? no mój Dzióbek to by byl w niebo wzięty, bo już coś zaczyna sugerować, że wyśle mnie na fitness,  w sumie to niegłupi pomysł. który jest jutro? a no 18 września, zastanawiam się czy to dobry dzień na zaczęcie odchudzania. zaraz pewnie mi ktos powie, zebym zaczela dzisiaj, ale dzis juz zawaliłam, a ja muszę mnieć wszystko w jak najlepszym porządku. znowu zaczne ćwiczyć pośladki z Mel B, no bo przecież w 2 i pół miesiąca miałabym super zgrabne. nie wiem jak kiedys wytrzymałam tyle na diecie, przecież to masakra byla. chociaż w sumie jadłam wszystko, tylko potrafiłam się jakoś ogarnać. Dam radę? tak dam radę! teraz muszę znaleźć motywację, bo to jest chyba najważniejsze, bez tego nie da się ruszyć z miejsca. trzymajcie za mnie kciuki po raz setny! jak zawsze wszystko będzie pisane na bierząco, bo dzien bez vitalii jest dniem straconym. Pozdrawiam corno! :)


Nie ważne, że nie masz dla kogo, ważne, żeby opadły im kopary.

  • Evilka91

    Evilka91

    17 września 2013, 10:30

    masz! dla siebie! i to powinno cie najbardziej motywowac;)