Wiem, że majówka, że w sumie więcej czasu z mężem, że jakieś spotkania towarzyskie. A jednak. Mimo wszystko wciąż towarzyszy mi jakiś doło-stres. Nie wiem, jak inaczej to nazwać. Chyba zaczynam trochę stresować się kasą, brakiem pracy, kiepską sytuacją na rynku pracy, tym że czuję się mniej wartościowa (tak intelektualnie), odkąd mam dziecko; tym że myślę o pracy, dzięki której mogłabym się rozwijać cieszę się na myśl, że mogłabym znaleźć taką, a po chwili się smucę, że to byłoby kosztem Szkrabola, że miałby mnie mało, że tyle się teraz mówi o zapracowanych rodzicach, zaniedbanych dzieciach, a nie chciałabym tego sprawić swojemu. Z drugiej strony zawsze to inna kasa. A po kolejne - jakiś rozwój, bo jednak niemiło jest się cofać. Zawsze to taki pstryczek w nos, albo jakiś ciężarek, który z człowieka szydzi, każe myśleć, że wcześniej się udawało, że teraz życie weryfikuje, co człowiek może, etc, etc, etc... wiem. nieco to chore, ale w sumie ja właśnie tak jestem skonstruowana. Rozbieram wszystko na czynniki pierwsze i nic nie jest w pełni JAKIEŚ.
Mały zaczął machać pa-pa i mówić, na rękach wyznaczać kierunki przemieszczania palcem, zapomina się i czasem naprawdę już minutę albo nieco więcej stoi bez trzymanki. Jest fantastyczny. W piątek odbieraliśmy go po nocy od dziadków i niesamowicie ucieszył się na nasz widok. To naprawdę jest TO uczucie, przefantastyczne, że jakiekolwiek zmęczenie już nie istnieje i człowiek zwyczajnie leci do tego dziecka, wycałować, wyganiać, porozśmieszać.
Poza tym boli mnie, że z moją rodziną się tak porobiło. Że prawie nie ma kontaktu (za wyjątkiem więzów bratersko-siostrzanych). Dodatkowo czuję, że mają o to do mnie pretensje, a ja nie potrafię się przełamać. Bo. Właśnie. Ojciec był prawie tydzień w szpitalu na kontroli. Nawet nie zadzwoniłam. Nie miałam potrzeby, chęci. Mam dość pozeranctwa. Tak samo w mojej rodzinie. Dużo udawania, żeby wszystko wyglądało, że wszyscy są, kochają się i świetnie ze sobą czują. Dość. A zarazem tęskno.
Gubię się chyba trochę. I dietetycznie też przez majówkę nie bardzo.