Zimno, źle, nieprzyjemnie. Piję właśnie herbatę, a potem zmykam na basen. To mój czwarty dzień bez wpadek, już czuję się trochę lepiej ze sobą, może to woda spadła. Na wadze wciąż 53,0, wczoraj było 53,5. Tragedii nie ma :)
Wczoraj K. spojrzał na mnie trochę tak, jak kiedyś, zmierzył mnie wzrokiem ;). Nie powiem, było to przyjemne :). Tylko w ten weekend nie wolno mi tego zawalić, będę zła na siebie, znów stracę motywację, chęci. Trzeba walczyć...
Dzisiejsze menu:
Śniadanie: koktajl owocowy (banan, 4 mandarynki zmiksowane) z otrębami granulowanymi ze śliwką.
II śniadanie: serek wiejski lekki 150g, niecała łyżka nasion słonecznika, pół ogórka, pół papryki
Obiad: 160g mięsa wołowego z rosołu i warzywa też z rosołu
Kolacja: jabłko 250g
ŁĄCZNIE: 949kcal B:66,3g/W:135,4g/T:23,8g
AKTYWNOŚĆ:
basen 40 min (pływam bez przerw)