Właśnie wróciłam z godzinnego aerobiku u mojej znajomej. Wycisk nieziemski ale mam nadzieje, że moja waga nie zostanie na 69. Chce zobaczyc juz na wadze 68. W czwartek tez jade znów. Jutro wybieram sie na basen ze znajomymi (chyba) o ile auto jest zatankowane.
Po tych wsyztskich cwiczeniach, kiedy wylewałam z siebie poty pomyślałam, że to może się udac. Dobre jest to, że z tego wysiłku już nie chce mi się jeśc. Pije własnie wodę. Jestem nastawiona pozytywnie a mój tato wyszukuje kolejne przepisy na to by urozmaicic nam dietkę. Nie mogę jednak jeśc marchewek. A szkoda. To jedyne warzywo, które brałam ze sobą do szkoły. Zaczne nosic pomidora i serek wiejski.
Zaczynam wierzyc. To może się udac. Życze wam takiego nastawienia, determinacji i dobrego samopoczucia.
Pozdrawiam wszystkie odchudzające się panie.
Myślę czy nie zapisac się na siłownie... ale matura, trzeba się przygotowac, wiem że to nie jest żadna wymówka... cóż. W maju już chce widziec u siebie nową koszyulę w rozmiarze S :)