Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ruchy...Kluchy...Leniwe


Ciężkie są dla mnie dni, gdy nie wyściubiam nosa za drzwi mieszkania, a dzisiejszy niestety się do nich zaliczał. Człowiek dusi się wtedy w  czterech ścianach (noo..może jest ich trochę więcej) nie mogąc odetchnąć świeżym, nieskażonym powietrzem. Wdycha tylko unoszące się mikrodrobinki budowlanego materiału. Ok, byłam parę razy na balkonie. Ale to nie to samo co wyjście na łono natury. Ehh...jak ponarzekać to ponarzekać Takie przesiadywanie w domu jest też niezłą okazją do penetracji lodówki. Jeżeli nie kontroluje się apetytu i nie ma nic specjalnego do roboty to łuhuhu i nieszczęście gotowe. Na szczęście (tuż za rogiem jest Żubr :P) postanowiłam dożywotnio przyjąć nowe nawyki żywieniowe (powiało grozą ;) i nie śmiałam dokonać przestępstwa na tle rabunkowym wyposażenia sprzętu chłodniczego. Drugi dzień -udany pod względem odżywiania. Bez słodyczy i zdrowo:

* pół ciemnej buły+ser żółty+sałata+pomidor+herbata zielona z pigwą
* kawa 3in1+truskawki
* kalafior(parę kawałków)+klops+odrobina mizerii
* pół ciemnej bułki+sałata+szynka+pomidor+herbata zielona z pigwą

 A z ćwiczeń tradycyjnie:
- 200 brzuchów
- 0,5 h- trening interwałowy z Shape-a
- rozciąganie, rowerki, parę ćwiczeń z ciężarkami na "oponki"

Aktywność fizyczna jest dla mnie ważnym elementem dnia (szkoda tylko, że efektów jeszcze nie widać) tym bardziej jeżeli leży się przez jego większość na kanapie i pisze pracę licencjacką :P

 I jedziemy kluseczki ;)