Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Polecam zapoznać się z wpisami ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8970
Komentarzy: 46
Założony: 26 czerwca 2010
Ostatni wpis: 19 lipca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
darven

kobieta, 35 lat, Toruń

170 cm, 60.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 lipca 2019 , Komentarze (9)

Już nie raz zaznaczałam, że regularne prowadzenie pamiętnika jest u mnie sprawą trudną do opanowania. Nie mam wcale dużo wpisów, mimo, że pierwszy pojawił się w czerwcu 2010! Tak, to już tyle lat! I po wielu przeżyciach, doświadczeniach, walkach, wreszcie udało mi się osiągnąć satysfakcjonującą wagę (no, może jeszcze 1 kg dla osiągnięcia vitalijnego celu :D). Startowałam z wagą 74 kg (nigdy tego nie zapomnę, przerażona nie wiedziałam co założyć na egzamin dyplomowy, w nic nie wchodziłam:(), obecnie mam 60 kg. Jestem mega szczęśliwa, bo mogę m.in. swobodnie "bawić się modą" i wiem przy tym, że będę wyglądać ok. Czuję satysfakcję, czekałam długo na ten wpis...Nigdy się nie poddawajcie ;)Pozdrawiam <3

PRZEDTEM:

TERAZ:

23 maja 2018 , Komentarze (2)

Trochę się działo u mnie w ostatnim czasie. Dużo przyjemnych i odrobinka tych mniej przyjemnych rzeczy. Na razie skończył się u nas maraton kinder party, bo Brzdąc celebrował swój roczek i zorganizowaliśmy w kilku ratach imprezę urodzinową :)

Codziennie nowy tort, ciasta i lody. Ehh... w boczki miało co pójść, ale Brzdąc jest teraz na etapie ścigania wszystkiego, więc przez to ciągłe bieganie za Maluchem idzie coś nieco spalić ;)

A wczoraj dziadkowie przejęli Brzdąca na cały dzień, więc znalazłam nawet chwilę żeby pobiegać. Zaliczyłam 6 km :)

Dzisiaj z ciekawości stąpnęłam na wagę... i szok! 62,8 kg! Jak?! (i wcale, ale to wcale nie narzekam, hehe)

Chyba musimy częściej organizować sute imprezy (tort) Zapraszam :)

8 maja 2018 , Komentarze (2)

;)No nieźle. Po tygodniowej, wakacyjnej rozpuście, kiedy to motto przewodnie brzmiało "dzień bez lodów jest dniem straconym", po serwowanych codziennie obiadach dwudaniowych, gdzie kipiało panierą i tłuściutkim mięskiem w zupce. Przybyło mi raptem 400 gram. Cieszę się, oj tak :) Waga pomajówkowa 64,2 kg. Not bad! I lecimy w dół 

2 maja 2018 , Komentarze (2)


Majówka idealna! Mamy piękną pogodę. Brzdąc niesamowicie dobrze znosi całodzienne spacerowanie i pobyt w gościńcu. Jest przeSuper. Oczywiście w boczki codziennie wchodzą lody i sute obiady, ale przy takiej ilości ruchu myślę, że się to na wadze nie odbije. Zresztą zobaczymy. Na razie cieszę się chwilą, dzisiaj kolejny szczyt do zdobycia ;)

27 kwietnia 2018 , Komentarze (2)

Stąpnęłam dzisiaj z rana na wagę. Takie mam postanowienie, że piątek to będzie TEN dzień.

I papucha się uśmiechnęła bo:

  • mimo, że w tym tygodniu nie było żadnej konkretnej aktywności (poza ciągłym lataniem za raczkującym Brzdącem)
  • mimo, że napchałam się ręcznie robionymi czekoladkami, słodkimi jogurtami, garściami orzechów prażonych, ciast "resztówek" poimieninowych etc.
  • mimo, że chodzę z brzuchem napuchniętym bo małpa właśnie zawitała i wodę trzyma...

to waga spadła :) Minimalnie, bo raptem kilkaset gram, ale radość jest, tym większaj, że weszłam już do przedziału 63 kg! :) Yupi! A dokładnie 63,8 kg. ;)

Nie pamiętam kiedy miałam ostatnio tak niską wagę. Hmm... może w 2012? Ale i tak na bardzo krótko, bo szybko pojawił się u mnie jojo efekt. Na szczęście teraz jest nieco inaczej. Bez parcia, powoli waga sama spada.

A jutro czeka nas wielka przygoda. Wybieramy się na cały długi tydzień w góry. Pierwsze wakacje Brzdąca, będzie ciekawie :DFakt, że nie jedziemy w Tatry, tylko w niższe pasma, ale i tak przeżycie będzie dla całej trójki. Zacieram ręce i lecę nas dalej pakować :)

Diety nie będzie, za to ruchu sporo. Jak już się zaklimatyzujemy, wstawię jakąś pocztówkę 

(slonce)(slonce)(slonce)

23 kwietnia 2018 , Komentarze (2)

  • Weekend jak weekend, spędzony aktywnie przy stole, tym razem imieninowym :D
  • Rozpoczęty dobrze, bo wykorzystałam trochę porannego czasu w sobotę na...

  • Tu akurat przerwa po 6,12 km :) Od razu  postanowiłam, że jak tylko będę miała okazję, zakładam buciory i lecę biegać ranooo (czyli w weekendy, bo mąż wtedy w domu może z Brzdącem zostać...jeszcze śpiąc ;)), naprawdę warto!
  • Po południu z kolei zaczęła się rodzinna impreza i poszły w ruch smakowitości. Szczególnie podniebieniu zasmakowało ciasto bezowe z malinami, pycha! Wyrzutów nie mam, bo nie czuje jakoś specjalnie potrzeby żeby się ograniczać.
  • Jak pisałam wcześniej waga sama zlatuje. Od momentu porodu poszło już, hmm...ponad 21 kg? 
  • I teraz nasuwa mi się pytanie czy woda też może mieć na to jakiś konkretny wpływ. Karmię Brzdąca naturalnie do dzisiaj i od samego początku miałam niesamowite parcie na wodę. Przy pierwszych karmieniach potrafiłam wypić 3 litry wody, pragnienie wtedy było nie do opisania. Teraz z kolei już tak tego nie odczuwam, ale w głowie siedzi myśl, że powinnam cały czas pić dużo wody, chociażby dla podtrzymania laktacji. No i pilnuję tego by dziennie dostarczyć sobie conajmniej 2 litry wody + inne napoje (soki, kawa zbożowa - przez długi czas, ale wróciłam już do normalnej).
  • A jak Wasze doświadczenia z piciem wody? Uciekały Wam od tego kg?


20 kwietnia 2018 , Komentarze (1)

Odkopywanie pamiętnika, to już chyba moja tradycja. 

  • Zaczęłam go prowadzić w 2010. Wtedy to ważyłam najwięcej bo 74 kg! Studia, egzaminy, dużo działalności na rzecz uczelni. Lubiłam pochłaniać słodycze przy pracy umysłowej, ehh... i taki efekt...
  • Potem, długo, długo nic... Przerwałam prowadzenie pamiętnika do 2015. I po tych 5 latach doszłam już do wagi 66,3 kg. Motywacja - ślub latem 2016. I  nawet udało się. W dniu ślubu mogłam dojść do ok. 65 kg. Było ok. Potem już się o wadze nie myślało, tylko żyło miłością (zakochany)
  • A dzisiaj mamy kwiecień 2018. Jestem już prawie 2 lata po ślubie. Mamy cudownego prawie rocznego brzdąca ( w ciąży dobiłam do 86 kg). A waga z rana to 64,1 kg i jakoś tak cały czas ma tendencje spadkową mimo, że nie stosuje żadnych dietetycznych wyrzeczeń. Dziecię, bieganie i 4 piętro robią swoje ;)
  • Spadek wagi jest u mnie ewidentnie procesem długofalowym. :D
  • Od miesiąca wróciłam do biegania, po prawie 2 letniej przerwie i już mam za sobą jedne zawody. Fakt, że tylko 5 km, ale powoli przygotowuję się na dłuższe dystanse. 

Tym razem postaram się wrócić do systematycznego prowadzenia pamiętnika. 

I Promise!

7 września 2015 , Komentarze (2)

  • Dzisiaj mija 7 dzień od kiedy słodyczom i słonym przekąskom powiedziałam krótkie i stanowcze "raczej nie" ;)
  • Przez ten czas w zastępstwie łakoci i innych wyrobów fastfoodopodobnych pojawiły się u mnie owoce, najczęściej w postaci koktajli.
  • Naprawdę szczerze polecam koktajle! Można eksperymentować do woli, a przy okazji smak i bomba witaminowa jaką się dostarcza to same ++ dla zdrowia (i podniebienia :))
  • Nie powiem, że jest łatwo... poważny kryzys miałam w sobotę, kiedy to piekłam kilkanaście babeczek bananowych (moja specjalność :D). Na szczęście tłumacząc gościom, że mi już się przejadły nie ruszyłam żadnej (silna wola wystawiona na próbę - heh, zdałam!)
  • Poza tym ten weekend spędziłam ze sporą dawką ruchu: 30 km rowerkiem, bieg 6,2 km, skalpel Ewy
  • Waga piątkowa: 66,3 kg
  • Waga poniedziałkowa: 66,3 kg
  • czyli zero postępu... Aż miałam przez to ochotę wszamać dzisiaj moje ulubione orzeszki w czekoladzie, ale nie daje za wygraną! Tłumaczę to cyklem i wierzę, że do piątku waga coś drgnie...drgnie..?
  • A poniżej pokazuję jedną z moich próbek koktajlowych ;) Skład: banany, jabłko, kiwi, aronia, winogrono, otręby owsiane, napój sojowy - pychota!

1 września 2015 , Komentarze (3)

  • Ostatni wpis sprzed 12 dni pokazywał wagę 66,0 kg i dokładnie tyle samo ważyłam jeszcze w ubiegłą sobotę rano. W sobotę kiedy to miał miejsce ślub razem z weselem naszych przyjaciół...
  • Było cudownie! Naprawdę, pod względem organizacyjnym i przeżyć było cudownie! <3
  • Sukienka, którą wybrałam leżała bez zarzutu, elegancko podkreślała talię i nogi. Brzusio jak na moje możliwości - płaski. Szczerze mogę napisać, że wyglądałam atrakcyjnie (Luby oszalał (smiech))
  • I nadszedł moment wniesienia (już w restauracji) bulionówki z rosołkiem... Jak akcja potoczyła dalej?
  • omomom...kotlecik...omom...łosoś...omom...frytki...taniec...chlup...pulpecik...omom...taniec...chlup...lody!(ojej, jak dawno nie jadłam słodyczy!)...omom...taniec...babeczki z kajmakiem...omom...jakie pyyszne...omom...jeszcze raz babeczka...omom...taniec...o! złapałam welon xD...chlup!..jabłecznik...omom..no przecież, tort weselny... ojej! sukienka mi się opina, stanik uwiera...omom...babeczki się skończyły? :( ehh...
  • Zdjęcia z imprezy niech pokażą prawdę :(
  • Nie wchodzę na wagę do piątku...

20 sierpnia 2015 , Komentarze (3)

  • Gdyby zawsze było prosto i lekko jak teraz, eh... Ale dzieje się tak ponieważ, jak pisałyście zresztą, waga wraca do równowagi po obfitym pokarmowo urlopie ;)
  • W poprzednim poście pisałam, że po powrocie znad bałtyckich tropików wyświetlacz pokazywał 68,5 kg, czyli wzbogaciłam się równiutko o 3 kg. Dzisiaj natomiast poranne ważenie zdecydowanie poprawiło mi humor, bo jest już 66,0 kg! :) Za moment liczę na osiągnięcie wagi wyjściowej (65,5 kg), a potem dalej powolutku w dół, w dół, aż do założonych 59 kg.
  • W ciągu ostatnich 4 dni nastąpiła redukcja o 2,5 kg. Sporo, ale liczę się z tym, że ten spadek w najbliższym czasie zdecydowanie spowolni się. A co robiłam?
  • Wróciłam do codziennego biegania (6-7 km), piję z rana napój ambrozję :D (pokrojony ogórek, liście świeżej mięty, plasterki cytryny zalewam wodą i zostawiam na noc w lodówce, mniam!). A dzienny jadłospis wygląda mniej więcej tak: 
  • (śniadanie) chleb wieloziarnisty z np.wędliną/serem/łososiem, dużą ilością pomidora, ogórka,
  • (II śniadanie) kefir z dosypką ziaren słonecznika, 
  • (przekąska) owoce,
  • (obiad) z reguły mięsno-warzywny: wszystko gotowane lub pieczone w rękawie, unikam tłuszczu jak ognia :D
  • (kolacja) pojawia się rzadko, z reguły jak jestem w gościach i wygląda podobnie jak śniadanie
  • Każdy posiłek ma swoją godzinę, organizm jest już do tego na tyle przyzwyczajony, że nie pojawia się u mnie uczucie głodu, nawet jeżeli mam długą przerwę między obiadem (17:00) a śniadaniem (9:00)
  • Z napoi codziennie pojawia się kawa x2, czysta H2O, herbata okazjonalnie, no i poranna ambrozja ;)
  • I tak pokrótce przedstawia się mój codzienny lifestyle, który ma mnie doprowadzić do upragnionego (wagowego) celu.
  • Niebawem może wrzucę jakieś zdjęcia :)