No nieźle. Po tygodniowej, wakacyjnej rozpuście, kiedy to motto przewodnie brzmiało "dzień bez lodów jest dniem straconym", po serwowanych codziennie obiadach dwudaniowych, gdzie kipiało panierą i tłuściutkim mięskiem w zupce. Przybyło mi raptem 400 gram. Cieszę się, oj tak Waga pomajówkowa 64,2 kg. Not bad! I lecimy w dół
aska1277
8 maja 2018, 18:13400 gram to nic ;) szybko zgubisz ;) Powodzenia