zlapalam jakis dol ostatnio i nie bardzo mam pomysl jak sie zniego wykopac. Jestem od kilku dni w rodzinnym domu i wcale nie jest tu rodzinnie. Powiem wam, tez ze czuje sie coraz bardziej "stara". Mam wreszcie ochote na powaznie sie zwiazac z jakims facetem, myslec o wspolnym zyciu, dzieciach, domu, samochodzie i psie, swietach, wakacjach itp. To dziwne, bo ja di ten pory tego nie potrzebowalam. Nie ruszalo mnie jak kazdy o tym mowil, szukal ksiecia z bajki. A teraz zazdroszcze co niektorym. A zadnego faceta w poblizu brak,nawet jak by mi przyszlo isc z kims na wesele to aktualnie nie mialabym z kim. Wyalienowalam sie z zycia towarzyskiego, troche na wlasne zyczenie a troche z powodow rodzinnych. A teraz za tym tesknie.
I to wcale nie jest tak, ze nikt mnie nie otacza ale otaczaja mnie niewlasciwe osoby. Ostatnio gdzies przeczytalam, ze my kobiety tak mamy ze marnujemy swoj czas na niewlasciwe rzeczy/osoby, ze chodzimy na imprezy do osob u ktorych nie chcemy byc i w dodatku kupujemy im prezent. I przyznam sie, ze zaliczam sie do tych osob. Ciagle podtrzymuje znajomosc z kims kto jest teho "nie wart". Kims kto podczas rozmowy/spotkania gada tylko o sobie i jak juz dojdziesz do glosu i konczysz mowi "aha" albo przerywa w trakciebo juz go jezyk swiezbi by dalej dziamolic o sobie, albo reflektuje sie i mowi "no mow mow" odliczajac czas kiedy skonczysz. To smutne, ale ostatnio mam samych takich znajomych. Bylam wczoraj z jedna taka na miescie i uwierzcie mi przestalam ja sluchac odpowiadalam co jakis czas aha a mysalam zupelnie o czyms innym. Tesno mi bylo do czasow wyjscia do klubu, picia drinkow przy barze, spotykania znajomych i cmokow na powitanie. Nie bylam eielka klubowiczka ale mialam grupe znajomych a teraz? Nie zostal nikt. A z tymi ktorzy zostali to uwierzcie mi balabym sie upic, bo zostawili by na pastwe losu. Tu nie obowiazuje zasada "przychodzimy razem -wychodzimy razem" tylko radz sobie. A wczoraj naprawde zatesknilo mi sie do czasow strojenia sie na wyjscie na miasto. Mialam wielka ochote isc do klubu i pobujac noga :)
Kolejna sprawa to chyba cos ze mna nie tak bo nie licze PLN-ow na koncie. Nie musze zarabiac milionow, ale mam swoje zasady ktorych osoby otaczajace mnie maja. Tu liczy sie tylko hajs, praca jaknajlepiej latna. Miec wszystko wydawac jaknajmniej.
Zycie jest jednak nieprzewidywalne. Dziesiec lat temu moeilam ze bede w tym wieku piekna, szczupla, zadbana. Bede miec super piekny maly samochodzik, faceta ktory bedzie mega przystojny i taki ze i do tanca i do rozanca. Kilka zgranych przjaciolrk na smierv i Zycie a jest jak? 180 stopni roznicy. Eh. I w dodatku mam dola bo waga zamiast spadac leci w gore! Jutro wracam do zycia codziennego, do samotnosci. Trzeba by cos zmienic w tym zyciu, tylko jak to zrobic???????
Przepraszam za ten brak polskich znakow i liczne literowki, korzystam z telefonu.
SemperFidelisx
21 lipca 2014, 20:50głowa do góry.. jest ciężko, ale trzeba mieć nadzieję na o, że będzie lepiej..:*
brukselka!
20 lipca 2014, 22:57Powiem tak: rozumiem, nie jesteś sama...
katy-waity
20 lipca 2014, 21:57kobiety w ogole za duzo czasu marnuja na 'nieakceptowanie' siebie w 100%..