Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Po urlopie, zmiany :)


Oczywiście u mnie wszystko chwilowe. Chwilowo liczyłam kalorie, chwilowo używałam balsamu Elancyl. Chwilowo robie wszystko, potem jeden dzien odpuszcze... a, macham ręką. Drugi.. wyrzuty sumienia. A potem głupio wrócić. I tak zawsze. Zawsze zawsze. Więc jjak by mogło byc tym razem? 

W kazdym razie byłam ok. 2 tyg temu u Endokrynolog. Dała euthyrox, pomarudziła, że taka ładna jestem, że aż głupio żebym nie schudła. Że ona już chyba u mnie widzi taki stan: "waga nie spada, to szukajmy coś, jakiejś choroby, a choroby nie ma". I ma racje. Fiksuje. 

Pojechałam na wakacje. Urlop 8 dni w górach, polskich, naszych górach. Żadne Zakopane. A dzicz. Chatka w środku lasu, zero cywilizacji, zero neta, zero zasięgu telefonów. I tak o to wdrapywałam się na szczyty pobliskie. Zdobywałam góry ok 1000-1200 m.n.p. Zupełnie nieświadoma, że wchodzę na wyższe szczyty niż Trzy Korony, które kilka lat temu były dla mnie rzeczą baaaardzo odległą, niemożliwą. Milion razy chciałam się poddać, nie dawałam rady. Oni jak kozice, hop hop do góry. Ja zadyszka. Ale pierwsze dni marudziłam, że nie dam rady. Że może się wrócę. Ale nie, nie pozwolili. (Okropna byłam z perspektywy czasu, ale serio,  momentami akcja serca była ok. 170, czułam kryzys już). I tak wstawaliśmy rano, szliśmy na szlak, męczyliśmy się, wracaliśmy i spać i znów :) Wieczorem oglądaliśmy gwiazdy, liczyliśmy spadające ;) Niby to dziś noc spadających, ale tam było pięknie widać już wtedy. Miałam troszkę marzeń.

W każdym razie odpoczełam, zdystansowałam. Dokonuje zmian. Wczoraj pod wpływem impulsu (a raczej po obejrzeniu zdjęć z wyjazdu) poszłam do fryzjera. Mówię do Pani, że chce grzywkę, miałabyć na bok, wyszła na prosto. Część osób mówi ze wyglądam super, część, że bardziej optymistyczniej, część ze poważniej, część ze starzej. Część wcale nie komentuje. Ja sama nie wiem. Podoba mi się, że podkreśla moje oczy.. ogólnie chyba lepiej, bardziej ogarnięcie...ale czy to był dobry pomysł tak zrobić na 3 mc przed weselem siostry? nie wiem :D 

Wrócilam z wagą 106,5kg. Wyjeżdzaam ze 108,5kg. Dziś 106,3kg. Nie mierzyłam się. 

  • mtsiwak

    mtsiwak

    15 sierpnia 2016, 16:43

    wiesz, musisz orzestac myskec kategoriami wszystko albo nic. albo dmlrastycznie trzymasz sie diety, ale w ogole. zacznij od drobnych zmian. postanow sobie, ze przez miesiac nie jesz cukru. pozniej ze przez miesiac jesz o stalych porach. pozniej dokladaj owoce i warzywa. jest ciezko. ja cale zycie walczylam ze soba, moje kompulsy braly nade mna gore. dzis najbardziej jestem szczesliwa nie z tego powodu, ze waga leci, a z mojej zdrowej, normalnej relacji z jedzeniem. jedzenie nie zabija samotnosci. jedzenie nie rozwiazuje problemow. jedzenie nie daje pocieszenia. i wcale pozniej nie czujesz sie lepiej. pomysl o swoich zdrowiu. jesli teraz jestes zdrowa, za 5 lat mozesz miec wiecej problemow. a to jest rownia pochyla i z roku na rok kilogramow bedzie przybywalo. a masz jeszcze tyle przed soba... jesli sie potkniesz jedej dzien, nie poddawaj sie na tydzien. bo z tygodnia robi sie miesiac. a z miesiaca rok. trzymam za Ciebie kciuki bo masz do wygrania wiecej niz Ci sie wydaje - sama siebie.

  • aglex25

    aglex25

    12 sierpnia 2016, 19:47

    Kochana, czy Ty chcesz całe życie tak zaczynać i zaczynać? Miałaś piękne plany do wesela siostry, a zostały już tylko 3 miesiące, a Ty ciągle w tym samym miejscu:/ Jeśli weźmiesz się teraz w garść z powodzeniem możesz zgubić 15 kg:) A to duża różnica. Zawalcz o siebie.