Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzien 17- ciaza spozywcza ;P


Taka mialam wene do pisania wczoraj jak wracalam z silowni i sie gdzies zapodziala ;)

W kazdym razie dzien wczorajszy do najlepszych nie nalezal. A mianowiie zezarlam pite, tzn pol. Obok naszej pracy jest pewna przekleta turecka piekarnia. Przekleta, bo przepyszna, wszystko robia na Twoich oczach i pieka...masakra... noi kazdy z pracy jak idzie do sklepu to placz i krzyk w biurze. Bo chce nam sie no ale wypada nie zrec ;P

Noi wczoraj oswiadczylam stanowcze "nie", ale osoba, ktora pedzi do sklepu i tak wraca z siata chleba. Noi tym sposobem zezarlam 1/3 jak nie pol takiego placka pity...wiecie jak wyglada swizutkiego. Jak mi po tym brzuch wywalilo. Odzwyczailam sie od bialego pieczywa chyba. Niewiem.

W kazdym razie beben mialam jak ciezarna caly dzien i taka bylam obzarta, ze hej i nawet przez noc czulam. I rano sie waze a tam wrocilo 78 :000 Matko Boska... mam nadzieje, ze to stan przejsciowy, bo ma byc 75 do konca miesiaca i co?

Co do silki, tez nie mialam checi na bieganie zupelnie, wiec dla wlasnej radochy zrobilam silowy trening tudziez rece. Ale chyba malo dowalilam, bo nie mam zakwasow. Nastepnym razem sobie dowale tyle, ze sie pos***am ;P;P Nie no, ale serio lubie czuc wykonany trening.

Tak wiec dzis mam detoks, nawet zupke sobie zrobilam z soczewicy ;)