Oj nagrzeszyło się dzisiaj troszkę, nagrzeszyło. No cóż, nie ma to jak odwiedziny Rodziny. Z ciastem jogurtowym i mini pączusiami oczywiście. A że obiad dla mnie (warzywka z patelni) nie był gotowy na 16.00, więc odruchowo złapałam za kawałek ciasta. Dobrze że chociaż popiłam go slim figurą a nie jakimś słodkim sokiem. Potem były warzywka smażone na woku, które zrobił mi mój mąż i tak je doprawił że były na bardzo ostro-pikantnie. Myślałam że go za to uduszę. No ale zjadłam bo byłam głodna. Popiłam 2 szklankami wody i dla zabicia tej ostrości, którą jeszcze czułam, zjadłam jednego mini pączka i drugi kawałek ciasta. Niezbyt rozsądnie bo później trochę mnie zemdliło. Za to rozsądnien nie zjadłam już przekąski popołudniowej. W dodatku już drugi dzień nie ćwiczę a6w. No, ale to akurat każda kobieta zrozumie - w pewne dni nie da rady ćwiczyć choćby sie chciało.
Jutro niedziela i mam nadzieję, że nie będę miała więcej pokus. Chociaż kto wie...
agulek99
11 listopada 2007, 11:34Czasem można sobie po grzeszyć :)
endo
10 listopada 2007, 21:10weekendy to dla nasz chyba najgorszy czas, pokusy, rodzinka w komplecie, i kazdy poleca,zachwala no i jak tu odmówić :-))