Zaczynam odczuwać pewien kryzys tego jak wyglądam.
Niestety tak jak myślałam zmiana trybu życia wpłynęła na mnie bardzo ale to bardzo negatywnie. Odkąd wróciłam do pracy przytyłam 1,5 kg !!! (wczoraj waga pokazała 64,8 kg). Po prostu czuję jak "puchnę" z dnia na dzień. Pocieszające jest to, że jestem w trakcie babodni więc waga ma prawo pokazywać trochę więcej. Niestety znowu zaniedbałam ćwiczenia i to zaczyna odbijać sie na mojej sylwetce - wrócił brzuszek i "boczki" na udach. No cóż. Zaczynam sie trochę dołować faktem, że niszczę to o co z takim trudem walczyłam jeszcze parę miesięcy temu. Ta frustracja powoli we mnie narasta i podejrzewam już co bedzie jak osiagnie punkt kulminacyjny.
Zastanawiam się czy nie wykupić znowu diety vitalii ale nie wiem czy pozmieniały sie przepisy czy nie - mam wydruki z 2 miesięcy z zeszłego roku (właściwie z tej samej pory roku bo z października) więc trochę bez sensu kupować to samo. Może Wy mi coś doradzicie.
A jak u Was ze zdrówkiem (i u Waszych najbliższych?)?
My "balansujemy" na granicy przeziębienia i choroby. Mała przez weekend miała gorączkę i już mysleliśmy że z tego wyszła (przetrzymaliśmy oboje dzieci w domu przez 2 dni) ale od poniedziałku zaczęła kaszleć. Na razie lekarz stwierdził że jest ok. aloe zobaczymy czy się nie rozwinie dalej. Z synem jest dokładnie to samo pokasłuje i ma mały katar ale ogólnie płuca i gardło czyste. Może jakoś przetrwamy.