Znowu minimalnie w dół. Mam na myśli wagę oczywiście. Nie ma się co dziwić, że w tym tygodniu boniżej kilograma. Z ćwiczeniami sbasowałam nieco, ale kolejny już będzie lebszy : na to liczę.
Moje wbisy muszą być nieco "zakatarzone" brzez to "b" zamiast , haha no i nawet nie mogę nabisać. Wczoraj zalałam klawiaturę kawą, uff, cud, że komb działa. To zabewne zasługa mojego niesamowitego refleksu i obanowania :D:D:D Szkoda tylko, że niektóre klawisze nie chcą się bogodzić z takim traktowaniem i strajkują.
Z dietą się trzymam, cieszę się. Dzisiaj czeka mnie
pierwsza
prawdziwa
pokusa :D:D urodzinowy grill u koleżanki. częściowa dysbenza nieunikniona...ale liczę na to, że całkiem się nie zabomnę.
kasiazett
12 czerwca 2011, 21:49No Kochana, grille mają to do siebie, że kuszą tym najgorszym... alkoholem :) Ale nie dajmy się zwariować. Lampka wina, czy szklaneczka piwka chyba nie zaszkodzi :D
dhoni
12 czerwca 2011, 16:16A labtoba zalałaś czy BC-ta? Mój biedny lapek przeżył niegdyś zalanie winem czerwonym półsłodkim.... już nigdy po tym nie był taki jak wcześniej... literka f przylepiła się na dobre.